Dojrzały debiutant?
Wpis dodano: 13 maja 2011
Byłem dzisiaj na wieczorze autorskim Piotra Mosonia, autora niedawno wydanej debiutanckiej książki poetyckiej pt. „Separatum”. Przyjechał do Warszawy z Głogowa, nie jest jeszcze żadną sławą, a sympatyczna kawiarenka na Żoliborzu była wypełniona po brzegi. Może nie jest tak źle z naszą publicznością? Wprawdzie tworzymy tzw. niszę, czasami jednak ona robi wrażenie tłumnej i krzepkiej. Na tym akurat spotkaniu byli prawdziwi pożeracze poezji. To krzepi.
Mosoń to osobny, krzepiący przypadek. Wydał swój debiutancki tomik w wieku średnim, kiedy inni mają już ich po kilka. Patrzę, jak dobrą recepcję mają te wiersze, jak sam Mosoń idzie świadomie i wyraziście do sukcesu i staje się to w jakiś wyjątkowo autentyczny, wiarygodny sposób. Rzecz w jego dojrzałości i osobowości. Tak, to dobry przykład, że do poezji trzeba dorosnąć. Trzeba nazbierać w sobie doświadczeń i doznań, poukładać w sobie świat lub zrozumieć, dlaczego poukładać się go nie da. I tak długo dobierać okulary, żeby przez nie usłyszeć inny – swój własny – język. To dobre memento dla wszystkich zapalczywców, którzy po napisaniu dwóch wierszy już oczekują aplauzu i laurów. Hola, hola, poezja, w ogóle sztuka, jest jak sok z jabłek – muszą być dojrzałe, by były soczyste.
Owszem, poezja lubi wyjątki. Spotykałem bardzo młodych autorów, a już wspaniałych, jednak casus Piotra Mosonia może być wzorcem. Bo na geniusz młodości nie ma recepty, zaś na owocowanie wieku dorosłego znajdują się powody… Niestety, zazwyczaj sporo za nie płacimy, ale trudno – poezja nie jest zbieraniem poziomek, tylko cierni…