Dobre książki, złe czasy
Wpis dodano: 27 stycznia 2011
Moje najlepsze lektury tej zimy: Beata P. Klary „Szczekanie głodnych psów”, Jan Kurowicki „Estetyczność środowiska naturalnego”, Marcin Orliński „Drzazgi i śmiech”, Zygmunt Marek Piechocki „Listy hipotetyczne”, Marek Pieczara „Wizytówka”, Stanisław S. Nicieja „Lwów. Ogród snu i pamięci”, Tadeusz Stirmer „Bwanda Polanda” i tomik Gali Jakubowskiej-Fijałkowskiej „Performance” (w maszynopisie)…
Tak się zastanawiam, ilu nowych, także wartych lektury książek nie miałem w ręku i nie będę miał? Narzekamy na literaturę, na kulturę, a jednak żadne czasy nie przeszkadzają powstawaniu dobrych dzieł. Teraz pod tym względem też wcale nie mamy lat chudych, wręcz przeciwnie. Naszym problemem nie jest brak czy jakiś kryzys twórczo-intelektualny, tylko upowszechnienie kultury i model życia społecznego, który nie sprzyja jej najlepszym wartościom. I – co za tym idzie – kryzys (kolejny) „kompetencji kulturochłonnych” społeczeństwa. On się może pogłębiać, on także może kiedyś minąć. Nie dożyjemy, nie doczekamy? Hm, my chyba nie, ale na ten stan rzeczy trzeba patrzeć z nadzieją na jego ewolucję i ze stoickim spokojem, bo historia uczy, że z dołków wychodzi się na wyżyny, aby wpaść w kolejne dołki – i tak da capo al fine…