Decyzje recenzenckie
Wpis dodano: 28 lutego 2020
Kolega zapytał mnie jak wybieram książki do recenzowania. No taaak… Przebierać w tej masie trzeba.
Domyślacie się, że dostaję sporo tomików poetyckich. Przysyłają mi je wydawcy lub autorzy. To jest fundament mojego zawodu.
Bardzo często trafiam na autorów, o których niewiele wiem lub nic nie wiem. Tu trzeba solidnie rzucić okiem – a nuż trafi się zdolny autor. A to cymes, jeśli odkrywasz kogoś, o którego debiucie lub w ogóle pisaniu nic nie wiedziałeś. Sęk w tym, że w tym korcu maku obecnie nie sposób rozpoznać wszystkiego. Tak więc najczęściej wybieram tych, o których posiadam już jakąś wiedzę.
Krytyk przywiązuje się do autora. Ma nawet takich, których nie odpuści, bo marka to marka. Jednak zdarzają się niespodzianki: ktoś zupełnie ci nieznany okazuje się arcyciekawy. Takim już „kibicuję” często – staję się ich „adoratorem” lub może lepiej powiedzieć: kibicem.
Obecnie nie ma krytyków, którzy ogarnęliby wszystko. Coroczna lawina tomików jest nie do ogarnięcia. Ale nas – recenzentów – jest sporo, a więc niemal każdy autor znajdzie swojego „mentora”.
Ja mam osobliwą sytuację: wydałem do tej pory 38 książek, z czego 17-ście to książki poetyckie. A więc zawsze ktoś może powiedzieć: innych komentuje, a sam do czołówki poetyckiej się nie nadaje. I to jest dla mnie jakiś problem, ale trudno: pod górę trzeba się wspinać!
A poza tym róbcie swoje. Przecież nie tylko dla pisania żyjemy. Pisanie jest wyłącznie „kokardką” w naszej głowie. W jednym wierszu napisałem: życie, nagie życie warte jest prawdziwego grzechu, buntu, szaleństwa…