Czy trzeba pisać?
Wpis dodano: 23 listopada 2020
Wydałem do tej pory od 1975 roku 38-iem książek. Różnych, bo nie tylko poetyckich. Od pewnego czasu nałóg pisania jakby mi zmalał. Odechciało mi się, czy co?
Najważniejszą moją książką poetycka jest książka pt. Ja, Faust. Miała już trzy wydania. Oczywiście cieszę się z niej. Ale też wiem na pewno, że tego tomiku nie przeskoczę – to najlepsze i najważniejsze moje „dziełko”.
I właśnie ono podpowiada mi: daj spokój; swoje zrobiłeś. No, zawsze, coś jeszcze może przyjść mi do głowy, jednak już nie mam w tej kwestii „parcia”.
Ja zresztą mam dobrą sytuację, bo przede wszystkim nie jestem uwiązany wyłącznie do poezji (choć ona jest „moją kochanką”). Na co dzień jestem po prostu recenzentem.
Jako recenzent znajduję się w dobrej sytuacji. Rzadko kiedy kupuję tomiki. Przysyłają mi je wydawcy i autorzy. Innymi słowy „amunicji’ mi nie brakuje”.
Oczywiście przebieram w tych przysyłkach. Nie wszystko, co dostaję, kończy się recenzją. W tej powodzi obecnego poezjowania sporo jest książek bardzo przeciętnego lotu. A więc przebieram.
Jeśli przysłaliście mi swój tomik i nie macie ode mnie odzewu, to znaczy, że wasza książka mnie nie uwiodła.
I tak przecież nie dostaję wszystkiego. Lawina tomików poetyckich jest „ogromna”. Biorę to słowo w cudzysłów, bo przecież my – piszący wiersze – jesteśmy na marginesie. Nie wiem ilu Polaków wiersze pisze, ale chyba nie więcej niż 10 procent. A nie wykluczam, że mniej…
No więc mamy do czynienia z niszą. Ale to nie znaczy, by machnąć ręką. Jest pośród nas peleton, ale też za nim sypia się czasami rodzynki.
No co? Machnąć ręką? Ależ Boże broń! Dla tych 10-ciu procent to coś bardzo ważnego. Dlatego piszcie nadal jako i ja piszę.