Czy dzwon mój bije?
Wpis dodano: 16 października 2020
Hm, coraz częściej zadaję sobie to pytanie. Oczywiście bez histerii. Komu w drogę, temu czas!
Zmęczony jestem. Chyba nie życiem, ale perspektywą, której już nie widzę. Owszem: nieustannie robię to, co robię, czyli piszę – głównie recenzje, ale też inne teksty. Je możecie dwa razy w tygodniu czytać na mojej witrynie www@zulinski.pl
Stało sie jednak coś niedobrego. Otóż przyspawany zostałem do komputera. Włączam go codziennie o godzinie 7.00-ej i na ogół dopiero około 20.30-iesci wyłączam.
Oczywiście w czasie dnia muszę odrywać się od pisania. Mimo, że mam cudowną i kochaną rodzinę (na dodatek z wnuczkami), z którą często się spotykam, już nie mówiąc o różnych obiadkach i świętach.
Jeszcze, na szczęście, wyjeżdżam tam, gdzie mnie zapraszają koledzy literaccy, jednak czuję, że wigoru już mi nie starcza.
Kiedy patrzę ile się najeździłem (nie tylko po Polsce, ale też od Chin po Nowy Jork, od Warszawy po Sycylię) , to aż sam nie wierzę. Aczkolwiek teraz coraz częściej wymiguję się od wyjazdów – wystarczy, wystarczy, wystarczy!
Nigdy, jak w tym roku, nie byłem aż tak osowiały i „zmęczony życiem”. Oczywiście duży wpływ na to pandemia, która – na dodatek – może trwać około czterech lat, jak twierdzą fachowcy. Zobaczymy. I nie popadajmy w panikę.
Moje pokolenie i tak jest w czepku urodzone. Ja jestem z tych, którzy nie doznali wojny. To jest dar z nieba dla mojego pokolenia. Jeśli w Europie mamy zamęt, to obecnie dotyczy to Białorusi.
Dla nas, Polaków, Unia Europejska jest pewną ostoją. A my trzymajmy kciuki, by nic się nie zmieniło. Oprócz jednego: nasz Sejm polski stał się wielce niefunkcjonalny – tam przydałyby się wielkie zmiany.
No cóż? Żyje się dalej. I może nie będzie gorzej?