Cudowne dzieci
Wpis dodano: 19 maja 2014
Google na swojej startowej witrynie wyszukiwawczej daje często różne obrazeczki. I oto zobaczyłem rycinę jakiejś niedzisiejszej damy… Najechałem myszką i wyświetliło się nazwisko: Maria Gaetana Agnesi. Nie miałem pojęcia, kto to taki, więc poleciałem co koń wyskoczy do Wikipedii i oto co o jejmość znalazłem: „Była córką zamożnego profesora matematyki Pietro Agnesiego. Już jako dziecko miała nadzwyczajne zdolności do nauki: w wieku 5 lat biegle mówiła w języku francuskim. W wieku 9 lat napisała w języku łacińskim godzinną przemowę, którą sama wygłosiła na zebraniu akademickim. Tematem tej mowy była obrona praw kobiet do zdobywania edukacji. Jako 13-latka nauczyła się wielu języków, m.in.greckiego, hebrajskiego, hiszpańskiego i niemieckiego, dzięki czemu zyskała miano „chodzącej poliglotkii”. Była nawet nauczycielką swoich młodszych braci. Gdy miała 15 lat jej ojciec zaczął zapraszać do domu wybitnych uczonych, przed którymi odczytywała, a następnie broniła tez dotyczących najbardziej zawiłych kwestii filozoficznych. Te zebrania zostały opisane w dziele Charlesa de Brosess Lettres sur l’Italie (Listy o Włoszech) i w książce jej ojca Propositiones Philosophicae (Tezy Filozoficzne) z 1738. Będąc z natury nieśmiała, w wieku około 20 lat zaprzestała uczestnictwa w tych zebraniach, a nawet miała zamiar wstąpienia do klasztoru. Chociaż w tamtym czasie nie zrealizowała tego zamiaru, to żyła w prawie klasztornym odosobnieniu, nie widując prawie nikogo i poświęcając się wyłącznie studiom matematycznym. Gdy w 1750 zachorował jej ojciec, papież Benedykt XIV przekazał jej katedrę matematyki i filozofii naturalnej na uniwersytecie w Bolonii. Była drugą kobietą-wykładowcą na tym uniwersytecie (pierwszą była wybitna fizyk Laura Bassi). Po śmierci ojca w 1752 zrealizowała swoje marzenie o poświęceniu się studiom teologicznym (w szczególności Ojców Kościoła) i podjęła się opieki nad chorymi, biednymi i bezdomnymi. W 1762 opracowała przegląd prac naukowych Josepha Lagrange’a. Przez kilka lat kierowała przytułkiem dla ubogich w Mediolanie, a następnie wstąpiła do zakonu szarytek, w którym zmarła”.
Niezwykła postać, niezwykły życiorys – nieprawdaż? Trochę się zdenerwowałem, bo chodząc dawnymi laty na wywiadówki szkolne moich dzieci nie doznawałem podobnych zadziwień.
Cudowne dzieci… No, zdarzały się w różnych dziedzinach. Nasz Frycek Chopin nie miał jeszcze 5 lat, kiedy brzdąkał na fortepianie. W literaturze znane są m.in. takie przypadki, jak Howard Phillips Lovecraft (1890-1937), który nauczył się czytać w wieku 2 lat, a w wieku 5 lat napisał swoje pierwsze wiersze i Lope de Vega (1562-1635), który jako 5-latek swobodnie czytał po łacinie, a swoją pierwszą sztukę napisał w wieku 12 lat. A myślę jeszcze o Arturze Rimbaud – on z kolei przestał pisać, gdy miał lat 19, a mimo to przeszedł do światowej historii poezji.
Przed laty Danuta Wawiłow wydała antologię poezji dziecięcej – tam były cymesy zaskakujące. A więc takie „wybryki natury” się powtarzają, tylko jednak dzisiaj mało o nich wiemy. Może dlatego, że dawnymi czasy to wszystko działo się na dworach i łatwiej przedostawało się do historii, a o Jankach-muzykantach mało kto wiedział. Dzisiaj dzieci wychowywane są w gęstej przestrzeni tzw. kultury masowej i tzw. pop-kultury – ich talenty głównie mają zadowalać tłum i w tłumie giną…
*
Zapewne cudowne dzieci rodziły się zawsze. Szczególny wkład – o ile nie wyrosły ze swej „cudowności”, co nierzadko się zdarza – wniosły one w dojrzałym życiu w literaturę, sztukę i filozofię. Dzisiaj tak spektakularny rozwój powyższych dziedzin jest jakby mniej widoczny. I – eureka! – dokonałem odkrycia. Zauważcie, co się stało… Otóż w XX wieku rozwój kultury technicznej zaczął przewyższać rozwój kultury humanistycznej. My jesteśmy dziećmi tej właśnie epoki. Świat zaczął przyśpieszać nie za sprawą inżynierów „dusz”, lecz za sprawą inżynierów „maszyn”. Dziś kultura odkryć pragmatycznych dominuje nad kulturą księgi i sztuki. Laboratoria inżynierów pogrążyły w cieniu jaskinie filozofów. Początek „ery elektronicznej” dodatkowo przyśpieszył te procesy.
Czy można wieszczyć uwiąd „strefy humanistycznej”? Nie, absolutnie nie, ale ona zeszła do niszy. Zostaliśmy zdominowani przez technokrację, ekonomię i pragmatyzm społeczny. To może dać ciekawą kontrreakcję, ona zresztą istnieje, lecz na odrodzenie jej wpływów trzeba będzie poczekać może nawet przez kilka pokoleń. Diabli wiedzą jak czasy potoczą się dalej, ale nie trzeba być prorokiem, żeby twierdzić, iż cyborgizacja człowieka nie nastąpi. Potrzeba sztuki jest „składnikiem” natury ludzkiej.
Pani Agnesi miała bardziej sprzyjające okoliczności. Nie musiała pędzić za zarobkiem, nie traciła czasu na oglądanie tv, nie psuł jej się samochód, bank nie blokował jej kart kredytowych, a znajomi nie wypisywali na jej temat złośliwości w internecie. Ale popatrzcie… I to jest ciekawe: Pani Agnesi była zafascynowana matematyką. To by znaczyło, że za bardzo nie przejmowała się tym, co dawnymi czasy mówił Platon, a za jej czasów – jej rówieśnik Kant.
To są takie matryce, które się odnawiają. Falują jak sinusoida. Świat się zmienia, ludzie też się zmieniają, ale istnieje jakiś constans, czyli cechy i mechanizmy stałe. Epoki sobie nie wybieramy, ale też nie przyjmujemy jej z dobrodziejstwem inwentarza, dlatego zmiany gonią zmiany…
Jedynym istotnym pytaniem jest pytanie o koniec tego wszystkiego. O tę „kosmiczną katastrofę”, która spowoduje, że wyparujemy parą, a opadniemy kurzem. I nie pozostanie po nas nawet jedna litera!