Coś tu trzeszczy « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Coś tu trzeszczy

Coraz trudniej, z coraz większą obojętnością pisze mi się ostatnimi czasy na tym blogu o literaturze. Jej sytuacja jest ustabilizowana. Ukazują się dobre i przeciętne powieści, dobre i przeciętne tomiki poetyckie – czyli wszystko w normie. W normalnych czasach mielibyśmy sytuację i aurę zwyczajną. Ot, kulturalna codzienność – i tyle. Sęk w tym, że owa sytuacja i aura zaciągnęły się nad nami nowym klimatem.

Staram się, jak mogę, unikać na tym literackim blogu problemów politycznych, ale to nie takie proste. Od dwóch lat zmienił się „polski klimat”. Jest nerwowo, jest kontrowersyjnie, jest często agresywnie. No i ta – łagodnie mówiąc – nonszalancja wobec prawa… To nie jest spokojny czas.

Ja rozumiem: partia wygrywa wybory, przejmuje władzę i zaczyna wdrażać swoją wizję Polski. Jednak tym razem zmiana jest nie „aksamitna”, raczej dosyć radykalna i nie kamuflująca swoich apetytów i często kontrowersyjnych pomysłów. Wyraźnie mamy od pewnego czasu lepszych i gorszych obywateli. Czy można to było załatwić w bardziej miękkich rękawiczkach? Z większą kulturą polityczną? A najlepiej w ogóle nie dzielić obywateli na lepszy i gorszych. Nie wiem, ale radykalizm zawsze niesie niepokój i zamieszanie. Poczucie niepewności. Ostre podziały.

Polska od dwóch lat jest podzielona. Konflikt polityczny pociąga za sobą konflikty ludzkie, rozłamy, traumy. Niepewność!

Co robić? Ulepić swój kokon, zatrzasnąć się w nim i na przykład… pisać wiersze? No, wiersze można pisać zawsze i bez względu na wszystko. Ale to żadnego katharsis nie przyniesie. Bo pisanie to pisanie, a real to real. Rzeczywistość skrzeczy. Stoimy więc w rozkroku między immanentnym uduchowieniem a światem zewnętrznym. W tym sąsiedztwie coś jednak zgrzyta. Coś trzeszczy…

Jak widzę dobre państwo? Ono chyba powinno nie dzielić, lecz łączyć. Dawać każdemu pędź twardej, przyjaznej ziemi pod nogi. Olbrzymi rozmiar samorealizacji pozostawiać do dyspozycji obywatelom.

Utopia? Chyba tak. Ale pomarzyć nie można? Ja tu zresztą myślę nie tylko o Polsce. Zauważcie, że w całej Europie coś niepokojącego się dzieje. Czy ta pełzająca, rozlana (r)ewolucja przestawi nasz region na inne tory? A skoro jest niepokój, to dach ojczyzny trzeszczy. Jeszcze nam tego brakowało, żeby się zawalił?

Ucieczka w solipsyzm i pięknoduchostwo może nas chronić tylko pozornie. Nasze przecudne wiersze nie zatuszują niczego. Może więc pora pootwierać im okna na świat? Przypominam termin „anihilacja”: to proces prowadzący do całkowitej destrukcji materii posiadającej masę. Przyłóżcie to do swojej sytuacji… Bądźcie czujni, wy, uduchowieni poeci.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP