Co ma e-book do metra?
Wpis dodano: 28 maja 2011
Po raz ponadsetny dostałem propozycję napisania posłowia do książki, ale po raz pierwszy ma to być tomik wydany profesjonalnie jako e-book. I myślę, że to mi, a przede wszystkim młodszym krytykom, będzie zdarzało się coraz częściej.
Rozmawiałem niedawno z Rafałem Czachorowskim, który na poważnie i z entuzjazmem zajął się e-edytorstwem. Ma dużą wiedzę na ten temat oraz przekonanie, zapał i konkretne plany związane z książką elektroniczną. I pierwsze działania na tym polu za sobą. Nawiasem mówiąc, jego ciekawy artykuł na ten temat można przeczytać na witrynie www.pisarze.pl
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że e-booki zastąpią książkę tradycyjną. To kwestia czasu; podejrzewam, że krótszego niż nam się wydaje. Jak galopować potrafią wynalazki elektroniczne – to już wiemy!
Jestem absolutnym zwolennikiem tej perspektywy. Wszystko (łącznie z ocalaniem drzew mielonych na papier) wskazuje, że e-booki będą tańsze, szybsze w „produkowaniu”, łatwiejsze w upowszechnianiu, wygodniejsze w użytkowaniu. Słyszę czasami lamenty, że szkoda książki tradycyjnej, tego zapachu papieru, jego faktury i szelestu… Sentymentalne bzdury! Zresztą „sentymentaliści” wymrą, a nowe pokolenia już za chwilę analogiczną miłość przeniosą na ekran czytnika. Dla mnie (pasjonata hermeneutyki) książka zawsze była przede wszystkim TEKSTEM, wyrobiłem w sobie niemalże kult TEKSTU, wypracowałem w sobie całą filozofię TEKSTU – a te imponderabilia pozostaną na zawsze nienaruszone.
A więc, chce cie czy nie, będziecie świadkami Nowej Epoki Czytelniczej. Nie lękajcie się: metro również okazało się lepsze niż dawne warszawskie dorożki. Zawsze będziecie mogli się nimi przejechać, ale na co dzień metrem prościej, szybciej i wygodniej…