Chleba i poezji!
Wpis dodano: 18 lipca 2015
Sport jest drugą religią narodu. Kibice są największą wspólnotą fanów, choć nieźle skłóconą. Sport jest afrodyzjakiem, a może nawet ikoną dumy narodowej. Piłka nożna zaraz po Kościele ma najliczniejszą rzeszę wiernych. Pomniejsze dziedziny sportowe też nie narzekają na brak kibiców. A wśród kibiców są kibole, czyli frakcja ortodoksyjna i niemal zmilitaryzowana.
Sport ma swoją filozofię i legendę. Jej ikoną jest antyczna postać Dyskobola. Sport, podobnie jak Kościół palący niewiernych na stosach, miał swoje mroczne dzieje – ot, chociażby na arenie rzymskiego Colosseum. Dziś szpice fanów sportowych to drużyny demolki i mordobicia. Sport należy do dziedziny „kultura fizyczna”. Państwo bardzo dba o tę kulturę. Nie wiem, ile milionów, a może miliardów złotych wpompowywanych jest w igrzyska. Coraz częściej słyszymy, że za ich kulisami dzieją się machlojki, że o rety! Ponoć sport jest nieźle skorumpowany. Niedawny kongres FIFA był przecież zdominowany tą bulwersującą kwestią… I co? I nic!
Ja jestem antykibicem. Z trudem odróżniam piłkę nożną od piłki ręcznej. Nie rozumiem, dlaczego 22 facetów ugania się po boisku za jedną piłką. Nie można by dać każdemu po piłce? A już gdy dwóch facetów bije się na ringu po pysku – to rzygać mi się chce. No, może tylko gimnastyka artystyczna kobiet i mistrzostwa Miss Świata mnie intrygują, bom ja – powiedzmy – esteta…
Pytam więc: dlaczego z budżetu państwa płynie więcej pieniędzy na sport niż na kulturę? Wyobraźcie sobie, ile forsy poszło w kilku ostatnich dekadach na nowe stadiony, hale sportowe, na igrzyska. Owszem, sport ma jedną przewagę nad kulturą – jest dochodowy. Jest biznesem. Ale gdyby porównywalne nakłady pakować w kulturę, to też może byłaby dochodowa?
Przyznaję: gdyby kamery i mikrofony skierować na półki księgarskie, spotkania autorskie, muzea, teatry, filharmonie, to może powolutku publiczność wciągnęłaby się w te sparringi i eventy? No, z wiedzą ekonomiczną to u mnie kiepsko, ale wyobraźcie sobie jak byłoby pięknie, gdyby dewizę „chleba i igrzysk” zamienić na „chleba i poezji”.
W niedawnym wpisie na tym blogu polemizowałem z Andrzejem Walterem, który domaga się, by kultura była oczkiem w głowie państwa. Zmieniłem zdanie? Nie! Po pierwsze może jest tak, że sport jednak zarabia sam na siebie? Po drugie, nafantazjowałem się tutaj, że hej. Ale pomarzyć sobie nie można?