Biblioteka domowa « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Biblioteka domowa

Książki! Książki są niemal w każdym domu. Ale przecież nie takie same. Wyobrażam sobie, że na przykład spora część lekarzy czy prawników ma przede wszystkim księgozbiór zawodowy. Mickiewicza czy Słowackiego tam raczej nie zobaczysz.

Jeśli wchodzimy do czyjegoś domu, to od razu połapiemy się jaka jego profesja. Nic dziwnego – trzymamy książki zawodowe. Ale bywają też zbiory hobbystyczne – na przykład zagorzały turysta, wędkarz czy pasjonat samochodów wiadomo co będą kolekcjonowali.

         Wszakże ja tym razem – jak zwykle – skupię się na książkach literackich. Głównie chodzi o poezję i prozę. U mnie też jest niemały rozgardiasz w tej dziedzinie, bo przecież literatura to absolutna silva rerum.

         Najbardziej cenię sobie w tym moim księgozbiorze wszystkie tomy Broniewskiego, Gałczyńskiego, Gombrowicza, Herberta, Miłosza, Norwida, Nowaka, Różewicza, Tuwima itp. – to jest kanon. Cenię sobie wielce obfitą, poetycką żółtą serię (tzw. „celofanową”) przez wiele lat wydawaną przez PIW (o którym kiedyś napisałem monografię). No i jestem szczęśliwy, że mam aż pięciotomowy cykl książek Piotra Kuncewicza o literaturze – to jest wykład nad wykłady (a na dodatek jeszcze moje nazwisko gdzieś tam pada)!

         To co tutaj wymieniłem, to tylko kanon główny – można by dalej ciągnąć tę wyliczankę (encyklopedie, słowniki, historie literatury itd.). No a czy nie wypada mieć na półce np. Czarodziejską Górę Manna i Blaszany bębenek Grassa? Już nie mówiąc o Dostojewskim… W ogóle klasyka jest fundamentem każdego zbioru.

         Z tego – wielce skróconego – wywodu wynika rzecz oczywista: powiedz mi jakie trzymasz książki, to powiem ci kim jesteś. Ale zastrzegam się: możesz być każdym! Nie można oceniać ludzi według własnego hobby. Moja Babcia to miała takie książki kucharskie, że aż ślinka leciała. A mój Ojciec trzymał książki prawnicze i ekonomiczne.

         Jaki morał? Prosty: każdego rodzaju książka jest niezbędna; komuś potrzebna.

         A na koniec trochę pożartuję… Cymesem w moim księgozbiorze jest niewiadomego autorstwa książeczka pt. Wspomnienia dziewic. Lubieżny Turczyn i inni okrutnicy. No, to jest taki szczyt szmiry, że aż ją kocham. Mniszkówna przy tym to solidna i wstydliwa pisarka.

         Jaki morał? Prosty: warto grzebać w książkach! I koniecznie głaskać ich grzbiety. A do niektórych książek wracać narkotycznie.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP