Bez komentarza!
Wpis dodano: 7 maja 2018
Zauważyłem, że coraz rzadziej komentuję. Co? Głównie wywody i pisanie innych osób. Zawód krytyka to nieustanne komentowanie cudzych tekstów lub wypowiedzi… Ale po co? Przecież wszyscy mają prawo głosić, co chcą. A z naszej strony zwłaszcza nerw polemiczny bywa nieznośny.
Owszem, niektórzy ten nerw polemiczny mają w sobie i używają go, a nawet nadużywają. Temperament zoila jest rozpowszechniony.
Po co? Przecież w tej naszej obecnej Wieży Babel mówimy różnymi językami i to trzeba przyjąć, a nawet polubić. Mówienie o innych nie musi polegać na polemikach. Choć stosunkowo często zdarza się, że polemika jest wskazana. Wymowną reakcją bywa milczenie.
Wolę skupianie się na własnych poglądach i fascynacjach. To nie jest egocentryzm, tylko właśnie „robienie swojego”. Ale ja jednak przede wszystkim uprawiam krytykę literacką. A czymże jest krytyka literacka, jak nie komentowaniem? W tej branży trzeba się miarkować, aby nie popaść w nałogową apoteozę ani w nałogowe zoilostwo. Należy ważyć słowa.
To wszystko, co powyżej napisałem, bynajmniej nie wymaga jakiegoś „pilnowania się”. Mamy taki temperament lub inny. Mój stary kolega, Janek Marx (kiedyś bardzo aktywny na niwie literackiej), to był cięty komentator. Wielu poetom krwi napsuł. W końcu machnął ręką, bo się zmęczył. Złamał pióro? Ależ skąd – wziął się za inne pisanie, żmudne i solidne. Jego ostatnia książka pt. Spektakularne precedensy śmierci w tradycji śródziemnomorskiej liczy 1175 stron (sic!). Tu nie trzeba nic komentować – tu trzeba podziwiać.
Chciałbym w podobną stronę podryfować, ale tego nie zrobię, bo inny mam temperament. Ale też widzę – z biegiem lat – jak ważę słowa. Bo krytyk, który docenia lub nie docenia, może autora zdołować lub przecenić.
Nie ma na to wszystko mądrych. Literatura to rzecz gustu i talentu, więc na koniec rzucam wam limeryk: Literatura to nie matematyka / ciężki, trudny, jest zawód krytyka / czyta książki, analizuje / raz unosi się, raz pomstuje / a z jego recenzji nic nie wynika.