Autor, autor!
Wpis dodano: 18 kwietnia 2012
Dziś nad ranem dopadło mnie ni stąd ni z owąd pytanie o etymologię słowa autor. Oczywiście zajrzałem do Internetu (ach, jak dzisiaj marnują się te słowniki papierowe, które gromadziliśmy przez całe życie!) i co znalazłem?
Znalazłem takie wyjaśnienie: „Autor (od którego pochodzi także polskie „autor”) wywodzi się od łacińskiego augeō (powiększać, zwiększać, mnożyć). Auctor to is qui augit – ten kto zwiększa moc czynu, bądź poprawia prawną sytuację osoby. Auctor w znaczeniu autor, pochodzi od autor jako założyciel lub plantator-hodowca”.
Ładny źródłosłów, no nie? Od tego plantatora-hodowcy wprawdzie daleko odeszliśmy, azaliż nieprawdaż możemy sobie do dzisiaj dośpiewywać, że hodujemy słowa i na ich plantacjach uprawiamy literaturę. Jaka to ładna agrokultura, no nie? Jeden sadzi wiersze, inny prozę, jeszcze inny utwory, jakie tylko uda mu się wymyśleć i zmutować (eklektyzm genetyczny mile widziany!).
Ale idea „powiększania i mnożenia” bardziej mi się podoba. Może rzeczywiście my, autorzy, coś powiększamy, coś mnożymy? Co? To proste: sensy, idee, konteksty, nastroje, emocje, interpretacje… – całą tę językową przestrzeń życia. I to nie bagatela, bo Słowo stwarza rzeczywistość, zmienia ją, modyfikuje, rozwija, poszerza wszelkiego rodzaju „obszar”, w jakim żyjemy. Życie podrzuca nam „nowe języki”, one z kolei wracają w życie jak bumerang i z tego zamieszania, zawirowania wszystko jest w ruchu. Nazwać znaczy: stworzyć! Autor!, autor! – ech, niezła fucha, choć może Szef, Główny Autor, patrzy nas z politowaniem i myśli sobie: co oni tam wiedzą?, podrzucam im rebusy, żeby się nie nudzili, a prawda i tak jest milczeniem…