„Autograf”
Wpis dodano: 25 sierpnia 2014
11 lipca 2012 roku zmarł Andrzej K. Waśkiewicz. W połowie sierpnia br., a więc – zaokrąglając – w dwa lata po Jego śmierci ukazał się 122 numer „Autografu” – dwumiesięcznika, który Andrzej stworzył i redagował od lat. Teraz redaktorem naczelnym periodyku została Anna Sobecka, żona Andrzeja, i bardzo dobrze się stało, że taka scheda była możliwa. Ania zresztą będzie redaktorem kompetentnym, bowiem przez większość swego życia zajmowała się (w radiu zielonogórskim, potem gdańskim) sprawami kultury, w tym literatury. Zna świetnie środowisko… W ogóle to Jej determinacja przyczyniła się do reanimacji pisma (choć pewne próby były podejmowane już wcześniej). No i tak naprawdę w Ich domu „Autograf” powstawał pod auspicjami (i finansami) Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki, które i teraz ma pismo pod swoją egidą. Brawo!
„Autograf” miał swoje dwie odsłony. Pierwsza działa się w latach 1988-1990 i wtedy pismo prosperowało na starych, dobrych zasadach, tzn. miało etaty redakcyjne, płaciło honoraria, „kolportowało się”. W końcu „padło” na początku trudnego okresu transformacji. AKW reanimował je w roku 1995 i od tamtego czasu tytuł był już skazany na wieczną troskę o finanse i przetrwanie – ale udawało się jakoś przeskakiwać dołki i trwać (głównie dzięki GTPS). Trwać przez kolejne 17 lat, co należy uznać za sukces. No a ostatnia dwuletnia przerwa to już tylko pustka po Andrzeju…
A przecież ciągłość kulturalnych pism papierowych to sprawa arcyważna – przestrzeń internetowa pożera papierowe tytuły i wreszcie doczekamy dnia, że któryś z nich będzie ostatnim Mohikaninem. Toteż póki żyje jeszcze generacja Andrzeja, moja i nieco młodszych kolegów, pozwólcie, że będziemy się tymi resztkami trwania cieszyć. Oby jak najdłużej.
Byłem z Andrzejem związany od lat. W „Autografie” wydrukowałem sporo tekstów, mam sentyment do tego pisma, dlatego jak bezcenny relikt wziąłem do rąk przysłany mi przez Anię reanimowany „Autograf”.
Co w nim ciekawego? M.in. arcyciekawy esej prof. Jana Kurowickiego o sztuce fotografii, szkic Janusza Termera o Różewiczu, fragment gorących zapisków Eugeniusza Kurzawy (wieloletniego i chyba najbliższego przyjaciela AKW), wiersze m.in. Marka Wawrzkiewicza, Anny Marii Musz i Alicji Rybałko, proza Wojsława Brydaka i Bohdana Wrocławskiego, dwa artykuły o AKW (Stefana Jurkowskiego i Barbary Wrony), no i garść innych tekstów (w tym recenzji), po które sami już sięgnijcie. Podsumowując: „Autograf” może być zadowolony ze swojego „zmartwychwstania”.
Przypomnę też, że zanim ten numer się ukazał, „Autograf” i GTPS ogłosili konkurs na debiutancką książkę krytycznoliteracką. Oby konkurs się przyjął i oby jego pierwsza edycja się udała – tego brakuje nam w przestrzeni krytyki i eseistyki. I z tego Andrzej chyba szczególnie by się cieszył, wszak krytyką literacką żył całe życie. Ona, obok poezji, była jego żywiołem. Tak jak naszym oczkiem w głowie jest biocenoza publikacyjna, bez której nie istnielibyśmy.
Podaję adres redakcji – może komuś z czytających tę notkę będzie on potrzebny: 80-830 Gdańsk, ul. Chlebnicka 2.
(kliknij, żeby powiększyć)