Artysta czy kabotyn?
Wpis dodano: 3 kwietnia 2014
Ci, którzy czytali w ostatnich dniach na łamach lub portalu „Gazety Wyborczej” wywiad Agnieszki Swobody z Michałem Witkowskim zapewne byli pod wrażeniem wszystkiego, co w tym wywiadzie zostało powiedziane.
Niezorientowanym przypomnę, że Witkowski, rocznik 1975, to wrocławski prozaik, którego fama idzie w górę z roku na rok. Debiutował już w roku 1997, ale dopiero powieść Lubiewo (2005) stała się trampoliną jego wyjątkowego sukcesu. Był nominowany dwukrotnie do „Paszportów Polityki” i raz do Nagrody Nike. Przypomnę tu, że Witkowski pisze powieści kryminalne, których akcja (niezwykle dbająca o szczegóły) toczy się w dawnym Wrocławiu. Chwalą go czytelnicy i krytycy. To jest nowa odmiana starego gatunku powieści kryminalnej. Ambitnej!
Witkowski jest pisarzem sukcesu przekraczającego „normę polską”. Jego powieści są drukowane w 30 krajach, także adaptowane przez teatry i przemysł filmowy. Mówi, że teraz wziął za książkę pół miliona złotych zaliczki (sic!). No, w głowie to się nie mieści w naszym kraju „chudych literatów”. A jednak!
Dziennikarce opowiada jak żyje. Otóż wydaje się, że jak król. Bywa w diabelnie drogich restauracjach, nie żałuje sobie niczego, a ostatnio inwestuje w swoją pasję, czyli w modę. Założył portal Fashion Pathology, gdzie zamierza lansować nową stylistykę. Do własnego ubioru przywiązuje niezwykłą wagę, na ciuchy wydaje miesięcznie dziesiątki tysięcy złotych. Dba bardzo o własny image, np. korzysta z usług kosmetycznych. Liftingował się już za pomocą rozmaitych zabiegów estetycznych: diposukcji, liposukcji, firboblastyny, zabiegów laserowych. Stosował botoks i depilację.
Po tych wyznaniach oświadcza: Wy śpijcie, a ja myślę, co tu jeszcze zrobić, żeby być bardziej sławnym.
*
No, już słyszę ten szum zgorszenia, już widzę to stukanie się w czoło większości czytelników tego wywiadu. Witkowski wystrzelił się na planetę, na której nas w ogóle nie ma lub która nas dziwi i śmieszy.
Byłbym wszakże ostrożny z wylewanie tego zucha z kąpielą. Po pierwsze, Witkowski jest naprawdę dobrym, oryginalnym pisarzem i nie mamy do czynienia z taką sytuacją, że karierę zrobił grafoman. Po drugie, Witkowski może mieć głowę do interesów, umieć się sprzedawać, co tylko godne pozazdroszczenia. Po trzecie, Witkowski może jest zupełnie innym facetem niż gra w tym wywiadzie. Nie wykluczam, że to człowiek cichy i skromny, a ten powyższy wizerunek wyssał sobie z palca, by wsadzić kij w mrowisko, tzn. ożywić własny piar. No, taki zabieg socjotechniczny, nakręcający wyrazistość własnej postaci.
Ale co, jeśli Witkowski mówił prawdę i samą prawdę? A może ukrył jeszcze bardziej sensacyjne tajemnice swojego życia i rozpasania? Odpowiadam: ano nic! Jeśli jego książki są naprawdę świetne, to nic nas nie powinno obchodzić, jaki z autora laluś, goguś, pieszczoch, cwaniak i ekscentryk. Artyści tak mają. Witkowski niech wydaje własne pieniądze na co chce i niech żyje jak chce. Naszą sprawą jest recenzowanie pisarza, a nie człowieka. Moglibyśmy recenzować człowieka, gdyby przekroczył jakieś granice szkodzące nam wszystkim lub nawet tylko wybranym. Jak na razie nic na ten temat nie wiemy, więc nie przekreślajmy Witkowskiego. Cieszmy się raczej jego książkami, skoro tego warte.