Śmierć niedemokratyczna
Wpis dodano: 23 stycznia 2012
Dzisiaj z portali Onetu i „Gazety Wyborczej” dowiedziałem się o śmierci Małgorzaty Baranowskiej, poetki i eseistki od lat związanej z IBL-em. Wiem, że chorowała od dawna, ale wiadomość o końcu jej cierpień jest przecież przygnębiająca. To była świetna autorka, wyrafinowana, z najwyższej półki. Dlatego też znana i szanowana głównie w środowisku literackim, bo przecież to, co pisała nie wchodziło w obieg masowy.
Zrobiło mi się jednak smutno także z innego powodu. Otóż na Onecie i GW nie widziałem odredakcyjnych anonsów żałobnych, kiedy 12 stycznia zmarł Krzysztof Gąsiorowski. A Przecież Krzysztof był naprawdę jednym najlepszych poetów naszego czasu. Odchodzi w ogóle pokolenie Orientacji Poetyckiej Hybrydy, w którym Krzysztof plasuje się chyba na pozycji lidera.
Z Małgorzatą Baranowską łączy go to, że też nie był autorem trafiającym „pod strzechy”. Recepcja jego poezji wymaga „wyższego stopnia wtajemniczenia”, a wyrafinowanych odbiorców wcale nie tak wielu. Jednak wybiórczość mediów w popularyzowaniu „dobrych nazwisk” właśnie dzisiaj i dwa tygodnie temu dała znać o sobie. Media mają „swoich”, ważniejszych, i „innych”, mniej ważnych. Mają prawo, o to nie mam pretensji, ale wobec dramatu i majestatu śmierci ta wybiórczość powinna zostać zawieszona na w gazetach i portalach jak biała flaga; powinna choć na moment zostać zresetowana.
Śmierć zrównuje wszystkich? Być może. Ale nie pośród nas, żywych.
Marek Wawrzkiewicz nad grobem Krzysztofa powiedział, że poeci umierają dwa razy. Po raz pierwszy tą śmiercią „prawdziwą”, biologiczną. Po raz drugi wtedy, gdy zapominamy ich twórczość, gdy odchodzi ona do lamusa „literatury minionej”, do którego rzadko, z biegiem lat coraz rzadziej zaglądamy. Krzysztof chyba umarł trzy razy, bo jego „druga śmierć” nastąpiła przed pierwszą, kiedy przestał istnieć w mediach, na łamach, w obiegu.
Być może zdołamy zapobiec jego kolejnej śmierci, ale i w to wątpię, bo nawet jeśli napiszemy teraz sto wspomnień i szkiców o Nim, to nie znaczy, że przeniesiemy jego czytanie w następne generacje. Ech!, co za parszywy świat!