Polemika « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Polemika

Na witrynie Związku Literatów Polskich – http://www.literatura.waw.pl/ – nieznany mi autor, Roman Tomaszewski, włączył się w trwającą tam dyskusję w sprawie powinności i uczciwości krytyki literackiej i był łaskawy wyrażać się na temat mojej działalności recenzenckiej nieprzychylnie. Rzecz jasna nie mam mu tego za złe… Na tej niwie jedni cenią i lubią Sandauera lub Mętraka, inni nie – a co dopiero Żulińskiego.

A jednak tu podejmuję pałeczkę. Bo tekst Pana Tomaszewskiego jest bełkotliwy i chowający się za niesprecyzowaną konkretnie egzemplifikację. Np. autor zarzuca mi, że nie zrecenzowałem jakiegoś znakomitego tomiku wierszy. Doprawdy nie wiem, jakiego (nie mówiąc już o tym, że nie jestem w stanie i nie muszę recenzować wszystkiego, czego po mnie Pan Tomaszewski oczekuje).

Ale – co gorsza – Pan Tomaszewski poddaje w wątpliwość moją uczciwość krytycznoliteracką, odsyłając czytelników do linku „Usługi” na mojej, czyli na tej witrynie. Skoro Żuliński ogłasza, że można go wynająć do różnych zajęć i pisania tekstów, to znaczy, że jest sprzedajny. Otóż nie, Drogi Panie – to niezupełnie tak. Do mnie mogą się zwracać osoby prywatne i instytucje kulturalne z prośbą o poprowadzenie warsztatów poetyckich, jurorowanie, udział w sesjach literackich itd., a autorzy prosić o zredagowanie tekstu, napisanie wstępu czy posłowia. Na ogół w tych ostatnich sprawach podejmuję się takiej pracy, jeśli tekst uznaję za dobry. To jest warunek mojej decyzji. Pisanie peanów na temat tekstów złych byłoby psuciem własnego wizerunku.

Szanowny adwersarz zastanawia się także, ile krytycy żądają za swoje „usługi” i jak te honoraria idą „z ręki do ręki”. Otóż instytucje muszą się rozliczać ze swych wydatków, więc podpisują umowy z krytykami, którzy potem płacą podatki skarbowi państwa. Od zdecydowanej większości prywatnych „usług” krytycy w ogóle nie biorą wynagrodzenia – najczęściej czynią to con amore, by wesprzeć książkę – skoro widzą powody – co mogłoby potwierdzić wiele osób.

Ale, do diabła, po co ja się tu bawię w takie wyjaśnienia? Sfrustrowany Pan Tomaszewski wziął sobie mnie za przykład własnych domniemań.

Pozostaje jeszcze wciąż wałkowana kwestia obiektywizmu czy subiektywizmu krytyki literackiej. Wielokrotnie już o tym pisałem: krytyk ma prawo do subiektywizmu! Oczywiście, krytyk ma też elementarną powinność rozróżniania książki dobrej od złej (pomińmy już sytuacje nieostre, książki kontrowersyjne, kiedy to jedni szczerze utwór chwalą, inni szczerze go ganią), ale jednak wybiera swoje zadania według własnych upodobań i gustów; to jest jego nienaruszalne prawo.

Czy przegapiamy dobre książki? Jasne – bo dziś żaden krytyk nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego, co jest na rynku. Czy musi? Nie, nie musi – niechaj robi to, co go interesuje. Nawet jeśli to się nie zgadza z oczekiwaniami Pana Tomaszewskiego.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP