Jaka szkoda…
Wpis dodano: 26 lipca 2011
Odwiedził mnie znajomy z Nowego Jorku. Mieszka tam od dziesięciu lat, jest poetą i dziennikarzem „Dziennika Polskiego”, jak wiadomo starej i drugiej co do wielkości (po chicagowskim „Dzienniku Związkowym”) polskiej gazety w USA. Redakcja DzP mieściła się od zawsze na Manhattanie i – co najważniejsze – na parterze była polska księgarnia oraz sala, gdzie odbywały się spotkania literackie.
Obie wspomniane gazety miały ostatnio złe lata. Pogarszała ich poziom komercyjność, co było widoczne w nawale reklam zabierających miejsce poważniejszym materiałom. I oto dowiedziałem się, że „Dziennik Polski” przeszedł w ręce nowego właściciela, który właśnie likwiduje starą siedzibę gazety i przenosi ją w gorszy rewir Manhattanu. Co najgorsze: księgarenka znika na zawsze wraz ze swoją salą, w której działa się cząstka polskiego życia literackiego. Polonusi mają z tego jeden krótkotrwały pożytek, mianowicie doszło do wyprzedaży książek po bardzo niskich cenach. Pożytek to jednak wątpliwy – znika na zawsze fajny punkt naszej kultury!
Świat nam się kurczy, to co dobre, nie może nigdy być wieczne, wciąż czegoś ubywa, ubywa, ubywa. What’s a pity!