Warszawska Jesień Poezji
Wpis dodano: 12 października 2020
W minioną sobotę pół dnia spędziłem na Warszawskiej Jesieni Poezji. Impreza ta istnieje już po raz 49-wiąty. I bynajmniej nie jest to impreza jednodniowa, tylko wielodniowa. W przyszłym roku odbędzie się zapewne po raz 50-siąty. Ajajaj, ależ będzie się działo…
Na dodatek teraz, w listopadzie, będziemy obchodzili 100-lecie Związku Literatów Polskich. Przyznacie, że ważne to wydarzenia i kumulacja wspaniała.
Tymczasem jak zwykle przyjechało wielu członków ZLP z różnych stron. Między innymi i ja wygłaszałem swój – nazwijmy to – referat.
Tak, tak: mamy swój cech! I dach nad głową. Od wielu, wielu lat nasza siedziba mieści się w pięknym miejscu: przy Placu Zamkowym. Oprócz nas jest tu także siedziba Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (SPP). Poza tym jest świetna biblioteka, a nawet mały hotelik dla przyjeżdżających spoza Warszawy.
Mieliśmy zawsze świetnych szefów. Poprzednim był nieżyjący już Piotr Kuncewicz, a po nim „panowanie” przejął i dzierży Marek Wawrzkiewicz.
A ta Warszawska Jesień Poezji bynajmniej nie jest jednodniowa. W tym roku także będzie sporo przyjazdów i spotkań naszych członków spoza Warszawy. Innymi słowy mamy tu nasze gniazdo.
Literaci, a także inni artyści mają „swoje gniazda” porozrzucane po całej Polsce – każdy cech musi takie mieć. Nasz Zarząd Główny wszystko to koordynuje, ale – rzecz jasna – nie „na rozkaz”, tylko dla wspólnej sprawy.
Dawnymi czasy mieliśmy w ZLP wiele znanych nazwisk. Z biegiem lat z tym jest nieco nie tak. Te „wielkie nazwiska” już przeszły do historii; te obecne są jakie są. Nie twierdzę, że złe, ale dzisiaj śpiewać każdy może trochę lepiej lub gorzej. Tak czy owak jakaś bariera jest. To znaczy, że nie dostaniesz się do naszego cechu jeśli nie jesteś dostatecznie dobry. A wiadomo, że wulkan poezji jest ogromny i obecnie w zalewie poezji (czy prozy) musimy przebierać.
Oczywiście jesteśmy formacją małą. Poezja i proza dominują; są dla tych, którzy te dziedziny uwielbiają i szanują. Nasz Naród żyje innym życiem. I choćby dlatego ta nasza niezbyt przeludniona wyspa to nie wulkan. Ale my, literaci, jesteśmy cechem literatury. I chyba nie ma cywilizowanego państwa, w którym nie tętni literatura. Jeśli kiedyś przestanie tętnić, to zawali się ważna kultura.