Poeta wyklęty?
Wpis dodano: 11 maja 2020
Kiedy już kończyłem studia polonistyczne, to napisałem pracę magisterską w całości poświęconą Andrzejowi Bursie. Pochwalono mnie, więc zostałem magistrem, he, he… Dzisiaj trochę żałuję, że „za ciosem” nie zostałem docentem, profesorem czy innym akademikiem, ale w sumie lubię to co robię.
Ale zajmijmy się „bohaterem” mojej pracy magisterskiej sprzed lat… Bursa urodził się w 1932 roku i dożył zaledwie 25-ciu lat. Mieszkał w Krakowie. Ani krótko, ani długo, ale jednak ostentacyjnie wszedł do literatury. Wszedł osobliwie: jako enfant terrible (z francuskiego: „okropne dziecko”).
Minęło wiele lat od tamtego czasu i teraz, nagle, uświadomiłem sobie, że o Bursie cicho-sza. Nie widzę aby o nim pisano, aby go przypominano, a to był przecież poeta osobliwej klasy. Inny niż inni.
Co się stało? Ano wtedy co roku mało tomików poetyckich wchodziło „na wokandę”, łatwo było ogarnąć nowe talenty i lansować je. Z biegiem lat to „mleko” się rozlało i tabuny poetów wypłynęły na szerokie wody. Gdzieś w tym wszystkim (choć poetów było mniej niż teraz) Bursa się zagubił, co niektórzy uważają za wielce niestosowne. A przecież nie on pierwszy i nie ostatni był nieprzystosowany do normalnego świata. Jego świat istniał tylko w nim.
Wiersze, które pisał były inne od innych. Dla przykładu proszę przeczytać wiersz pt. Pantofelek: Dzieci są milsze od dorosłych / zwierzęta są milsze od dzieci / mówisz że rozumując w ten sposób / muszę dojść do twierdzenia / że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek / no to co / milszy mi jest pantofelek / od ciebie ty skurwysynie.
Albo wiersz pt. Sobota: Boże jaki miły wieczór / tyle wódki tyle piwa / tyle wódki tyle piwa / a potem plątanina / w kulisach tego raju / między pluszową kotarą / a kuchnią za kratą / czułem jak wyzwalam się / od zbędnego nadmiaru energii / w którą wyposażyła mnie młodość / możliwe / że mógłbym użyć jej inaczej / np. napisać 4 reportaże / o perspektywach rozwoju małych miasteczek / ale // mam w dupie małe miasteczka / mam w dupie małe miasteczka / mam w dupie małe miasteczka.
Proszę, nie mówcie, że są to wiersze „nieprzystojne”. Bursa był zupełnie sympatycznym facetem, ale nie wytrzymywał „ulizanej zwyczajności”. Wił się we własnych niespełnieniach, był niedostosowany do powszechnej kindersztuby. Codzienność mu nie dogadzała. Życie dołowało. To prowadziło do frustracji. Czuł się zapewne na marginesie. Odreagowywał to w poezji. Dla mnie jest kimś w rodzaju francuskich poet maudits czyli poetów wyklętych.
Tak!, pisanie wierszy często nie jest ukojeniem tylko swoistą traumą i paroksyzmem egzystencjalnym. Przetestujcie to u siebie w lustrze!
P