Stańczyk
Wpis dodano: 25 czerwca 2011
Kiedy niedawno Andrzej K. Waśkiewicz obchodził jubileusz swojego 70-lecia, Eugeniusz Kurzawa zorganizował „sentymentalne tournèe” Jubilata po Ziemi Zielonogórskiej, gdzie AKW spędził lata swojej młodości. Tam też studentka, Mirosława Szott, zrobiła mu to zdjęcie – wspaniałe, wymowne, chyba w dużej mierze „pasujące” do stańczykowatej rezerwy Waśkiewicza.
Wpatruję się w to zdjęcie od pewnego czasu. Nie chodzi mi już o mego przyjaciela AKW, na jego miejscu przed obiektywem mógłby stanąć każdy lub prawie każdy z nas. Ja na pewno lub lepiej: na pewno bym chciał.
Stańczyk dokonał tej cudownej wolty, że przerósł swoją błazenadę, a raczej zamienił ją w siłę. Legenda mówi o jego jasnym umyśle, którym dostrzegał wszelką ponurość świata, jednak „potrzeba śmiechu” równoważyła czarną perspektywę, relatywizowała obraz negatywny, poszukiwała „znośnej lekkości bytu” w nieznośnej traumie przeczuć fatalistycznych. Stańczyk stał się symbolem mędrca pogodnego… Mędrcy ponurzy bywają niebezpieczni, śmiech zaś rozsadza wszelkie projekcje destruktywne i oczyszcza – jak ozon – krajobraz po burzy. Prawda nie leży na jednym biegunie, tylko pomiędzy tymi dwoma…