Obscena
Wpis dodano: 8 grudnia 2017
Sztuka i literatura obsceniczna istniały „od zawsze”. Już od czasów antycznych się panoszyły, głównie w malarstwie i literaturze. No cóż… świntuszenie jest stare jak świat! Puryści odwracają głowę i zatykają uszy, hedoniści cieszą się obscenami jak dzieci. Tak było, jest i będzie.
Zwracam jednak uwagę, że sztuka obsceniczna jakoś różni się od pornografii. Pornografia jest jednak wulgarna, „dosłowna”, obsceniczność bazuje często (choć niekoniecznie) na dowcipie. Anglosaskie pojęcia hardcore i softcore zasadniczo to różnicują.
Mam w swoim księgozbiorze książeczkę już unikatową, wydaną w 1994 roku. Jej tytuł: Chwasty polskie – klasyki polskiej erotyki. Są tu polskie wiersze począwszy od Reja, Kochanowskiego, Morsztyna, a skończywszy na Tuwimie. A wiecie, kto tę książeczkę ułożył i wydał? Ano: Daniel Olbrychski. Ilustrował ją zaś Franciszek Starowieyski, mający szczególny talent do takich „wybryków”. Cymesik edytorski rzadkiej klasy – czyta się toto i ogląda z rumieńcami na buzi. A słowo chwasty wyrzuca się do lamusa. Bo jakież to „chwasty”? Chyba raczej niestandardowe cymelia pikanterii, którą najostrzej i „bez elegancji” uprawiał zacny hrabia Fredro.
Seks! Seks jest przedmiotem rozpraw naukowych, ale też tematem codziennych rozmów i świńtuszeń. Seks jest królem alkowy, co nie znaczy, że tematem tabu. To tabu zależy od naszego otoczenia, wychowania, luziku, hedonistycznej natury itp. Jasne, że jest gdzieś granica między ohydą a zabawą, ale to już zależy od naszych inklinacji i „kwestii smaku”. W każdym razie erotyzmu schować pod poduszkę się nie da – Eros trzyma łapę na naszej pruderii.
Ja napisałem masę „świńskich” wierszyków, ale zawsze nie do druku. To przecież była strefa mojego prywatnego harcowania. Jak widzicie, nie wstydzę się o tym mówić, ale wywijać tą chorągiewką też nie zamierzam. Intymność to intymność. Wiem jedno: w tego typu tekścikach erotycznych ważne jest, by nie popaść w przesadny wulgaryzm (choć pikanteria musi być!). Często osobliwy humor nadawcy i odbiorcy asekuruje te piruety na śliskim lodowisku świntuszenia.
No! To teraz sami sobie poświntuszcie – zaraz poprawi wam się humor, apetyt i wiara w to, że jeszcze została wam resztka prywatności, której żadna partia wodzowska nikomu nie odbierze.