Być krytykiem « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Być krytykiem

Być krytykiem literackim to rola chyba potrzebna, acz nie zawsze sympatyczna. Jesteśmy od tego, żeby śledzić i oceniać życie literackie. I już sama ta rola jest pogmatwana, bowiem róg obfitości jest nie do ogarnięcia. Dawnymi czasy mogliśmy czytać każdy debiut; teraz nawałnica debiutów uniemożliwia to. W ogóle wszystkie nowe książki są nie do przeczytania. Toteż wybieramy te rodzynki, które wpadną nam w ręce. Czasami autorzy i wydawcy przysyłają nam nowości – to ułatwia nam jakieś rozeznanie, co nie znaczy, że recenzujemy to, co w ręce wpadnie.

Nowa książka inspiruje krytyka, jeśli przypadnie mu do gustu. Jej recenzowanie to po prostu przyjemność. Książki, których walorów nie dostrzegamy, możemy poddać chłoście. Ale ja nigdy chłosty nie uprawiałem. Mam twardą zasadę, że recenzuję tylko to, co mnie bardziej lub mniej nęci. To, co bardziej lub mniej akceptuję. Niedawno na przykład zrecenzowałem bez entuzjazmu nowy tomik Bogusława Kierca, ale też bez chłosty, bo dorobek tego autora mnie kręci. No więc cała ta robota to takie falowanie.

Towarzyszy jej poczucie niszowości, bowiem recenzje chyba nie są łapczywie czytane. Zapewne nasze recenzje czytają autorzy i ich adoratorzy, lecz „normalni czytelnicy” rzadko kiedy.

To grono autorów, z którym jesteśmy zaprzyjaźnieni to też jakiś orzech do zgryzienia. Jeśli mój bliski kumpel wyda nowy tomik – to sama radość. Lecz gdy ten tomik jest „taki sobie”, to jak „elegancko” wybrnąć z recenzją? Innymi słowy „recenzje towarzyskie” są nie do uniknięcia, co nie znaczy, że zawsze są pisane na siłę, bo przecież nasi koledzy bywają znakomitymi autorami.

Tak czy owak my, recenzenci, możemy nagłośnić książkę, a więc wspomóc jej czytelniczy obieg. Wtedy przysługujemy się literaturze. W końcu tzw. „lansowanie” autora jest czymś pożytecznym. No i pozostaje ślad po książce – jeśli dobrej, to warte naszej roboty. Książka potrafi przeżyć autora, tzn. zapisać się w twórczości naszego czasu. Bez krytyków mogłaby utknąć w jakimś ślepym zaułku. I w tym widzę najważniejszą, utylitarną wartość naszej roboty.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP