Fenomen wiersza
Wpis dodano: 3 sierpnia 2017
Jak wiecie, wiersz rymowany królował przez setki lat. Mówiło się o nim: mowa wiązana. Wiązana dlatego, że obowiązywał ją rygor: podział na strofy, rymy męskie (jednosylabowe) lub żeńskie (wielosylabowe), średniówki itd. Na tym polegała istota kunsztu. Oczywiście to wszystko ewoluowało, ale zasady i rygory trzymały się twardo.
W wieku XX-tym nastąpiła rewolucja: urodził się tzw. wiersz nieregularny, czyli nie trzymający się żadnych zasad. Można by powiedzieć: sprozaizowany w swej formule, choć przecież nadal posługujący się metaforą i innymi tropami poetyckimi. Ale zmieniły się też reguły estetyki – klasyczne pojęcie „liryzmu” ustępowało pola zupełnie nowym toposom i klimatom. Np. hasło „miasto, masa, maszyna”, wymyślone przez Peipera, otworzyło nowe pejzaże poezji. W tamtym czasie Włosi wymyślili futuryzm. U nas wspomniany powyżej Peiper (razem z Przybosiem) po prostu wymyślili nową poezję. A kolejne dykcje i formuły rozwijały się jak grzyby po deszczu.
Jaki jest dzisiaj wiersz, każdy wie i widzi. Można wszystko! Według dykcji, jaka ci odpowiada. Wiersz „sprozaizowany” nadal pozostaje wierszem.
Co więc odróżnia poezję od prozy? Ano przede wszystkim formuła zapisu. Czy to nie za mało? Hm, teraz już nie; teraz to wszystko dla nas oczywiste i naturalne. Najważniejsze, że różne formy poezjowania „osłuchały się”. Zaś wiersz rymowany, sylabotoniczny nadal nie jest obciachem.
Ale to wszystko (czyli obecne formy poezji) będzie nadal ewoluowało. Ech, chciałbym ocknąć się za sto lat i zobaczyć, jak wtedy będzie wyglądała poezja. Bo jeśli ktoś myśli, że pomysły dojdą do ściany – to się myli. Fenomen języka jest bezgranicznie giętki, a „nowe mody” są niewyczerpalne.
Zazwyczaj tę lokomotywę poezji popychają do przodu „rarogi języka”, tzn. autorzy o nowej i oryginalnej dykcji. Oni po prostu są poza szablonami, ich wyobraźnia odkrywa nowe zaułki wiersza, co – uogólniając – kończy się „nową poezją”. I znowu mnożą się kolejne „czasy literatury”.
Najważniejsze, że poezja ma żywot wieczny. Niby świat się prozaizuje, technicyzuje i pragmatyzuje, ale to nie znaczy, że „duchowość” obumiera. Ars longa, vita brevis (jak powiedział Hipokrates, skądinąd lekarz), a więc co byśmy z wierszami nie wyprawiali, to one będą. Bo są – widać – potrzebne.