Spokojne czasy?
Wpis dodano: 27 lipca 2017
Bodaj byś żył w spokojnych czasach! To dobroduszne powiedzonko jest na wagę złota. Zasadnicze pytanie jednak brzmi: czy spokojne czasy w ogóle istnieją? Arkadii wam się zachciało, czy co?
A jednak czasy tak czy owak są bardziej lub mniej spokojne. Odniesienia historyczne potwierdzają, że liczne pokolenia żyły w okresach wojen. A nie ma nic gorszego jak wojna, która odebiera tysiącom ludzi życie.
Dzisiaj wojna wydaje się – przynajmniej w Europie – niemożliwa. Ja urodziłem się w cztery lata po tzw. drugiej wojnie światowej i należę do tego pokolenia, które ma szansę wojny nie doznać. Owszem, było kilka kryzysów politycznych, był nawet tzw. stan wojenny, lecz do tego, co działo się na przełomie lat 30-tych i 40-tych XX wieku było daleko.
Problem w tym, że ostatnie dwa lata wojną w Polsce zalatywały, a teraz atmosfera wojny domowej wisi na włosku. Rzecz jasna żadne czołgi nie wjadą, wojsko nie będzie strzelało do ludności cywilnej itd., itp., bo w ogóle mamy kryzys polityczny, a nie wojnę.
„Wojna” toczy się na pyski, jest ostrym sporem o kompetencje chciwej władzy, ale ci, którzy mieli pojechać na wakacje nad morze lub w góry, to pojechali i zdrowi wrócą. W sklepach obfitość wszystkiego, kina i teatry pracują, poeci swoje tomiki drukują, pracodawcy pensje wypłacają.
No więc może by tak żyć normalnie, machnąć ręką i robić swoje?
A jednak to nie takie proste! Dwuletnia chmura zakrywa nam sporo słońca. Atmosfera jest napięta. Ludzie sfrustrowani. Wiele z nich przestraszonych i niepewnych jutra. Tzw. dobra zmiana jest operacją bez znieczulenia – a to boli. Władza nie wyciąga wniosków z frustracji tzw. suwerena. Uparła się, by bez nieczulenia przeprowadzić operację na żywej tkance społeczeństwa. Władza chce władzy! Jak na razie udało jej się przede wszystkim uczynić Polskę państwem niespokojnym.
No więc ludzie znowu wylali się na ulicę. Protestują. Jednak ich protesty są ignorowane, lekceważone. Pozostaną po tym rany, rozłamy, traumy, czasami lęk. A przecież to wszystko takie proste: największą wartością zbiorową jest spokój i ład. Stabilizacja i pewność dobrej przyszłości.
Idealistą jestem? Hm, być może. Ale wolę być idealistą i konserwatystą niż kimś, kto traci ład życia i wiarę w zbiorowe dobro.