Początek końca lata
Wpis dodano: 22 sierpnia 2016
Sierpień to ostatni miesiąc lata. Potrafi być jeszcze ładny, wakacyjny, ale zefirki jesieni zaczynają już kwilić. A dni ciut, ciut krótsze, o czym jeszcze nie myślimy, ale co da nam się niebawem zauważyć. I przyjdzie Pani Jesień. Też piękna to Dama, ale już widać po niej zmęczenie latem. Biega z konewką, ale co podleje, to i tak uwiędnie. Brąz, miedź, sepia to jej ulubione kolory, lecz potrafią jeszcze w słońcu zalśnić cudownym złotem. Jest w jesieni jakaś melancholia. Większość młodych nie domyśla się, że jesień niesie przestrogę uwiądu i śmierci. Dopiero zima zmrozi nas brakiem nadziei. Dzieciom tego nie mówcie; dzieci niech lepią bałwanki i zjeżdżają z górki na sankach. A potem pod choinką wypatrują radość.
Cztery pory roku cudownie opowiedział Vivaldi. Dla mnie aż nazbyt cudownie. Zbyt skocznie. Ale może to i dobrze? Bo nie ma nic gorszego niż ponurość. Ona niczego nie zmieni na lepsze. Tak sobie myślę, że największą mądrością życiową jest stoickie pogodzenie z przemijaniem. Zaś najtrudniejsze jest zrozumienie sensu przemijania. A sprawa jest chyba prosta: wierzymy w naszą biologiczną, egzystencjalną wyjątkowość, a jesteśmy tylko cząstką Natury. Natura zaś kultywuje płodozmian. Temu cyklowi podlega nasze życie. Trzeba to zrozumieć, trzeba z tym się pogodzić.
Nagrodę mamy – są to ślady, jakie po sobie zostawiamy. Rodziny nas pamiętają. Czasami zanurzają się w sepii zdjęć i wydobywają nas na chwilę z niebytu. Szczęśliwi ci, którzy pozostawią po sobie także książki, wiersze, obrazy, rzeźby, muzykę… Materia świata to nie tylko byty namacalne i trwałe. To także kulturowość, która konstytuuje nasze imaginarium istnienia. Bowiem dorzucamy do „materii naturalnej” naszą schedę duchową. To jest enigmatyczna nadbudowa biologizmu. I to jest zapewne najistotniejsza wartość, jaką został obdarowany człowiek. Choć wykluczyć się nie da, że jest to tylko kwiatek do kożucha.
No, muszę kończyć… Coś mi się tu zebrało na chłopskie filozofowanie, a lepiej zadzwonić do kumpla i umówić się na piwko. Bo jak stracimy „gen epikureizmu”, to dopiero zrobi się ponuro. Sokrates dobrze wiedział, co robi, kiedy zaczął tańczyć w wierszu Tuwima. No więc jesień nie jesień, a szczęśliwym trzeba umieć być…