GKL – co to jest?
Wpis dodano: 16 czerwca 2016
Minionej niedzieli wróciłem z trzydniowych Głogowskich Konfrontacji Literackich, które odbyły się już po raz dwudziesty drugi. A więc impreza z tradycją i opanowaną do perfekcji logistyką. Po raz czwarty zaproszono mnie, by poprowadzić warsztaty poetyckie – w sumie były to dwie czterogodzinne „sesje” i mam nadzieję, że komuś się na coś przydały.
To jest impreza robiona z rozmachem i niezwykle urozmaicona. Oraz gęsta od wydarzeń. Wymyślili ją dwaj energetyczni dżentelmeni: Stefan Górawski i Krzysztof Jeleń – fenomenalny i niespożyty tandem. Działający przy wspaniałym udziale poety Piotra Mosonia. Ta trójka zasługuje na Medal Kreatywności z Szarfą Aktywności!
Wszystko zaczęło się w środę, 8.06. Dwa konkursy literackie były rozpisane w miejscowych szkołach i rozstrzygnięte. Swój tomik promował też Henryk Adamczyk. To była forpoczta, bo na dobre impreza ruszyła nazajutrz, 9.06. No więc zjechaliśmy się tłumnie.
Na Konfrontacje zapraszani są nie tylko poeci. Swoje spotkania autorskie mieli: Wojciech Jagielski, Anna Janko i Mariusz Urbanek. Ale czymś nietypowym okazało się spotkanie z Józkiem Baranem – na statku wycieczkowym (bo zafundowano nam rejs po Odrze; proszę nie kojarzyć z Rejsem Piwowskiego). Liczna gawiedz poetycka miała spotkania w szkołach. Rozpisano też poetycki konkurs festiwalowy dla uczestników imprezy.
Wielce szykowna była gala pn. „Poezja pod gwiazdami”, która odbyła się wieczorem na dziedzincu Zamku Książąt Głogowskich. Była to prezentacja uczestników GKL. Ich recytacjom towarzyszył wielce udany koncert piosenek Agnieszki Osieckiej – ach! Kwintet damski śpiewał jak słowiki w upalną, czerwcową noc. Było lirycznie!
Oczywiście poeci mieli spotkania autorskie w szkołach, ale też inne rozrywki. M.in. podziwianie Głogowa z wieży ratuszowej, Turniej Wiersza Fikuśnego oraz Turniej Jednego Wiersza o Kilo Szmalu. Czyli – jak widzicie – ponuro nie było. Zadęcie i nadęcie w tych aurach nie miały miejsca dla siebie. Był jeszcze, wyżej wspomniany, jeden „normalny” konkurs, który rozstrzygiwało jury w składzie: Łucja Dudzińska, Grzegorz Kielar i ja. A więc w ambicjonalnych szrankach aż bulgotało.
No a cudowną pointą był wyjazd do pięknego zameczku (pałacyku?) w Czernej, niedaleko Głogowa. Tam trochę podsumowaliśmy tegoroczną imprezę, wysłuchalismy koncertu Joanny Ciecharowskiej i poszliśmy w park otaczajacy zameczek – w celach, tfu!, hedonistycznych i rozrywkowych. Noc już zapadała. A więc była zakąska, ognisko, pogaduszki, śpiewy i wszystko, co Francuzi nazywają pour la hec, czyli rozkoszne wygłupy. Do domu w minioną niedzielę wróciłem na ostatnich nogach, ale szczęśliwy. Miałem rzadką okazję spotkać kilkoro ważnych dla mnie przyjaciół, m.in. wspomnianego Józka Barana, Anię Baśnik, Łucję Dudzińską, Tadzia Kolańczyka, Dorotkę Nowak… Poznałem niemałą i dla mnie nową garść ciekawych, wartych uwagi ludzi.
To wielce pokrzepiające, że głogowskie Konfrontacje nie tylko trzymają się dzielnie od lat, ale że ich inwencja nie wyczerpuje się. „Gęsta logistyka” tego wszystkiego dla mnie jest wręcz zdumiewająca, a jej perfekcyjność imponująca. Jeżdżę dużo po tego typu spotkaniach i wiem, że GKL są w swojej kategorii jedną z pereł życia literackiego. No to teraz nam, którzy tam byliśmy, zazdrośćcie…