Talent to talent
Wpis dodano: 29 lutego 2016
Polityk Andrzej Olechowski niedawno w telewizji wygłosił mądrą sentencję. Powiedział: reputację zdobywa się trudno, traci łatwo, a odzyskuje jeszcze trudniej. Maksyma wydaje mi się uniwersalna. Olechowski komentował wydarzenia polityczne, ale przecież reputacja jest ważna w każdych innych okolicznościach. Zacząłem się więc zastanawiać, czy w literaturze ma ona także jakieś znaczenie. I doszedłem do wniosku, że to nie takie proste.
Jakie to piękne obcować z dobrym pisarzem, który na dodatek jest autorytetem moralnym. Niesie na plecach swój wspaniały życiorys, nie splamiony żadnymi mrocznymi uczynkami, znany jest z mądrości i dobrotliwości; można o nim powiedzieć: człowiek bez skazy. Jednak akurat pośród artystów nie wszyscy mogą się poszczycić takimi walorami. Iluż z nich ma zaszargane życiorysy lub opinię alkoholików, cwaniaków, awanturników itp. Sam znałem kilku, którzy z różnych powodów posiedzieli trochę za kratkami. Patrzę we własny życiorys i pamiętam, pamiętam, że ja też pobłądziłem i swój garb noszę…
I co z takimi zrobić? Nic! Bo co innego oceniać człowieka, a co innego artystę. Kiedy Śliwonik pobił Swena-Czachorowskiego i odpowiadał za jego okaleczenie wyrokiem, nie stał się gorszym poetą czy mniej cenionym. Tu sprawdza się znane powiedzonko: nie święci garnki lepią… Można by je sparafrazować: nie święci wiersze piszą… Postudiujcie sobie niektóre życiorysy; chociażby Villon czy Rimbaud mieli swoje za kołnierzem. Ale jak pisali! A Hłasko czy Kosiński byli aniołami i dżentelmenami? A spora gildia pisarzy-alkoholików i awanturników to tylko barwna legenda? A dzisiaj pośród nas nie znaleźlibyśmy poetów-chuliganów, cwaniaków, geszefciarzy, bokserów, a nawet toksycznych upiorów?
Kto nie czytał do tej pory znanej powieści Oscara Wilde’a Portret Doriana Graya – niechaj przeczyta. Tam właśnie znajdziecie tę osobliwą hybrydę, o jakiej tu piszę. Tę wiwisekcję dobra i zła, które mogą się zderzyć w każdym z nas.
Do czego zmierzam? Ano do tego bulwersującego acz oczywistego stwierdzenia, że talent i moralność niekoniecznie chodzą parami. Jednak „złe życiorysy” nie powinny wpływać na ocenę dorobku ich właścicieli. Często powtarzam tę znaną kwestię z Krasińskiego: przez ciebie płynie strumień piękności, chociaż ty sam pięknością nie jesteś… Jakimi ścieżkami ten syndrom chodzi? – tego nie wiemy. W każdym przypadku jest on zindywidualizowany. Jedno jest pewne: człowiek bez skazy może pisać złe wiersze, a człowiek ze skazą – dobre. Jest jednak coś pocieszającego w tym, że talent nie wymaga ideału ani „cenzurek moralnych”. Talent to talent!