Nowe czyli gorsze?
Wpis dodano: 21 września 2015
Miałem niedawno przemiłe spotkanko z Alkiem Silberem. To bardzo ciekawy prozaik, choć mało znany w Polsce, bo mieszkający w Australii. Tam wywiozła go emigrująca rodzina w 1960 roku. Miał wtedy 16 lat. Te lata przeżył w Warszawie. Lubi tutaj wracać. A poza tym właśnie tutaj wydaje swoje książki.
Ilekroć przyjeżdża, spotykamy się na pogaduszki. Alek jest w zasadzie na bieżąco z naszą literaturą; ona jest jego pasją, choć sporą część życia przepracował w branży elektronicznej. Tak, to bardzo pokrzepiające, gdy emigranci nadal żyją naszą literaturą i kulturą. On mimo tej odległości wie więcej o naszym życiu literackim niż niejeden nadwiślański tubylec. Sprawa godna podziwu! A jego książki to lektura znakomita.
Trochę pomarudziliśmy na temat podupadania pasji humanistycznych. Alek wygłosił taką oto pointę: Ach, ta młodzież! Coraz gorzej wykształcona, coraz mniej oczytana, coraz bardziej powierzchowna… – Sokrates (przypominam: ten ateński filozof żył w latach 470-399 p.n.e.). Wybuchnąłem śmiechem. Ładny pomysł na cytat. Ale załóżmy, że Sokrates tak właśnie powiedział i tak postrzegał swoją epokę schodzącą na psy.
Ja czasami powołuję się na Sędziego z Pana Tadeusza, który lamentował nad ówczesną młodzieżą, mniej więcej powtarzając „sokratejskie narzekania”. Ale coś pokrzepiającego jest w tych marudzeniach ciągnących się od wieków. Otóż nam, generacjom odchodzącym, wydaje się, że „lepszy świat” odchodzi razem z nami. Kiedy jesteśmy już u progu rzeczywistej starości, orientujemy się, że literatura jest nie taka jak „za naszych czasów”, że muzyka gorsza, malarstwo gorsze, kino byle jakie, no, cała kultura gdzieś skręca na manowce. Gdzie są następcy Herberta, Miłosza, Wajdy, Zanussiego, Andrzejewskiego, Konwickiego, Wyki, Janion czy chociażby Przybory i Wasowskiego? Ech, za „naszych czasów” to się działo! A teraz wszystko jakieś takie bylejakie.
Zapewne znalazłyby się powody i przykłady. I chyba rzeczywiście rozwijamy się lepiej na niwie techniki, technologii i infrastruktury niż humanistycznie. Chyba szeroko rozumiany pragmatyzm zabija tzw. duchowość. Kultura schodzi na dalszy plan, choć przecież nie wygasa. No, można na ten temat pisać opasłe artykuły i prowadzić zacięte dysputy. Ale sądzę, że mając wiedzę na temat minionych epok, tak naprawdę mamy przede wszystkim nasz bieżący czas. On jest realnym doświadczeniem i odniesieniem. Pamięć historyczna niewiele nam daje, bowiem konstytuują nas bieżące realia. I w ich imaginarium, a także w ich realu egzystujemy. Każda klasyka wydaje się niedościgniona, ale za bardzo tym się nie przejmujemy, bo „mamy swoich poetów”. Zawsze jest szansa, że któryś trafi na cokoły, lecz o tym przekonają się dopiero nasi wnukowie, ale oni i tak będą mieli na co dzień swój nowy świat. Który nie będzie już naszym światem…