Sukces
Wpis dodano: 4 czerwca 2015
Sukces w życiu się liczy. Sukces dodaje skrzydeł. Sukces to sprawa sympatyczna. Ale sukces to jednak trudna kwestia – on jest tak nieprzewidywalny jak kula w rosyjskiej ruletce. Wypali albo nie i diabli wiedzą od czego to zależy.
Są ludzie chorzy na sukces. Jego brak dołuje ich, niesie zgorzknienie, czasami powoduje wycofanie się do pustelni. Skoro mama nie kupiła mi zabawki, to nie będę jadł kaszki! Taki właśnie mechanizm często możemy zaobserwować.
W naszej branży rozczarowanie brakiem sukcesu możemy zaobserwować często. Moim zdaniem są to emocje wyniszczające. I chyba jestem dobrym przykładem, jak nad tym wszystkim panować. Otóż ja – i biję się w pierś, że to prawda! – nigdy na sukces chory nie byłem i jego brak w niczym nie zaburzał mojego kontaktu z literaturą. Ja robiłem swoje dla siebie, znając własne miejsce w szeregu Lecz przecież potrzeba pisania była moją pasją, moją fizjologią, moim zaangażowaniem. Dosyć wcześnie zrozumiałem, że do czołówki mi daleko i że w ogóle wszystkie te rankingi są sprawą wielce relatywną. Nie kusiła mnie „medialność” wynikającą z wielu syndromów. Tak więc nie chodziło mi o poklask, laury ani złote medale. Ja pisałem i piszę dla własnej „samorealizacji egzystencjalnej”, dla autoekspresji, dla wyartykułowania emocji i poglądów. To jest ten psychologiczny mechanizm, jaki powoduje potrzebą naszego pisania. Gdybym siedział na bezludnej wyspie, też bym pisał. Tutaj jednak, tkwiąc jakoś w środowisku pisarskim, nie staram się uprawiać zawodów o swoją pozycję. Nie potrzebuję „pozycji”.
Trzeba mieć także świadomość, że sukces ma krótkie nogi. Prawdziwy sukces usadza nas w historii literatury. Ha!, jednak pisze milion, a do historii przebije się jeden, dwóch autorów. My, zwykłe pismaki, mamy jednak swoją rolę w tym wszystkim – tworzymy otóż biocenozę i tło, podtrzymujemy trampolinę, od której odbije się geniusz. Sny o potędze są niezdrowe, bo somnambuliczne i nazbyt egotyczne. Toteż w irracjonalnej pasji pisania trzeba zachować racjonalną świadomość własnej roli i miejsca.
Każde pisanie jest sygnałem czegoś pięknego. Pięknego w sferze osobowościowej. To manifestujemy nawet wydając nasze drugorzędne książki. Powiecie, że jestem idealistą? Otóż nie – jestem realistą. Dlatego nie spadam z liny, po której chodzę. Czego życzę Wam wszystkim – czeladnikom pióra, nie-noblistom, gryzipiórkom; pięknym ludziom, którzy mają swój drugi język. Ten nie związany z mową potoczną (choć wykorzystywaną w poezji), ten, który jest emanacją osobowości i marzeń o rzeczach niepragmatycznych.