Język czy brzytwa? « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Język czy brzytwa?

No i mamy kolejne wybory prezydenckie za sobą. Śledziłem pilnie kampanię wyborczą. Z niesmakiem. Dawny etos rycerskich pojedynków gnije w lamusie. Aby pokonać przeciwnika, można jeździć po nim gąsienicami ciężkiego czołgu, konfabulować, dezawuować, obrzydzać, pomawiać i rwać się do żłobu bez zahamowań. I to na każdym szczeblu. Przerabialiśmy to w Związku Literatów tuż przed wyborami na urząd prezydenta. Tak się jakoś porobiło. Etos rycerski zamienił się z wiekami w dżentelmeński, a teraz w ogóle każda jego odmiana ulega atrofii. Polska jest podzielona, a niemal każdy pretendent do czegokolwiek, a zwłaszcza tonący – jak powiedział Stanisław Jerzy Lec – brzydko się chwyta.

Wolność to trudna sprawa. Aby z niej korzystać, trzeba posiadać także dar tolerancji i dobre intencje. Dawniej istniało także pojęcie „porządnego człowieka”. Ono również występuje coraz rzadziej. Co się dzieje, że nie umiemy pięknie się różnić?

Internet – o czym wielokrotnie tu pisałem – też lubi być ringiem bokserskim. W naszym środowisku nie ma zgody, bo jesteśmy podzieleni na kółka wzajemnej adoracji, loże kawiarniane, loże lobbystyczne, na sfrustrowane grupy i grupy-wyrocznie, autorytarne.

Można jednak tego kota odwrócić ogonem. Może rywalizacja jest czymś naturalnym? Może mamy pełne prawo mówić źle o kimś, o kim źle myślimy? To jest tzw. „trudna szczerość”; sęk w tym, że bardzo względna. Nie wszystko co w nas zupełnie szczere musi być zupełnie słuszne. Poezja ma jedną wadę: nie da się podobać wszystka, jak leci. Jest owocem podlegającym subiektywnej ocenie. Tak było, jest i będzie. Może więc cała tajemnica w języku? W tym, byśmy mówiąc, że nam się coś nie podoba, mówili to kulturalnie? Bez zamieniania języka w brzytwę? I pamiętając, że inni mają także swoją – inną – rację. I mając na uwadze, że sztuka erystyki nie powinna być skrajnie subiektywizowana.

No, ja się tu taki dobrotliwy wykładowca etyki robię, ale przecież też mam na sumieniu niejedną ostrą wymianę zdań. Jednak z biegiem lat nabrałem dystansu do własnej pasji polemicznej, a jako krytyk przyjąłem zasadę, że nie recenzuję książek, które mnie nie kręcą lub wręcz nie akceptuję. Nie mam potrzeby być zoilem.

Bogu jednak dziękować, że nie jesteśmy politykami. My najwyżej nawypisujemy jakieś głupstwa, w reakcji na które można wzruszyć ramionami i robić dalej swoje. W polityce konsekwencje głupstw formatują życie ludzkie, mają wymierne skutki. Potrafią zepsuć jakość życia kilku pokoleniom naraz. My nie odpowiadamy za nic – tylko za siebie. Niech żyje próżniacza klasa poetycka – nawet jej ewidentne głupstwa mają się nijak do głupstw polityków. Mamy nad nimi tylko jedną przewagę. Ją wyraził najcelniej Miłosz: poeta pamięta! Choć ta „pamiętliwość” też powinna sobie wystawiać wysokie standardy.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP