Kukizowatość
Wpis dodano: 2 lutego 2011
W mediach podczas rosnącej z miesiąca na miesiąc gorączki politycznej często głos zabierają także ludzie kultury. Ich opinie różnią się, co odzwierciedla znane nam podziały społeczne i partyjne. Takim komentatorem jest od lat np. Kazimierz Kutz. Dawniej zdarzało mu się wypowiadać większe androny, dzisiaj już nie, choć właśnie obecnie jego aktywność medialna zmalała, jakby sam się z niej powoli wycofywał, a szkoda. Ale z zaciekawieniem obserwuję posła Jerzego Fedorowicza, krakowskiego aktora, który prezentuje głos rozsądku i opanowania; zazwyczaj jego wystąpienia medialne są zrównoważone i przekonujące (nie dla wszystkich rzecz jasna, co naturalne). Daniel Olbrychski, jak zwykle krewki i bezpardonowy, ale i on nabrał większej kultury politycznej niż ta, którą demonstrowała dawnymi laty. Kuriozum całkowite to Paweł Kukiz – no comment, choć ostatnimi czasy jego wystąpienia chyba wystawiają złe świadectwo intelektualne „próżniaczej klasie” artystów. Co innego Zbigniew Hołdys – naprawdę zrównoważony i naprawdę intelektualny, także posiadający dużą moc celnej argumentacji w tym zgiełku politycznego magla. Muzyk o trzeźwym, wnikliwym, analitycznym umyśle – aż miło słuchać, co i jak mówi…
Komentatorskim problemem artystów jest ich naturalna nadekspresywność, nieprzystająca do pożądanego racjonalizmu w tej materii. Choć – z drugiej strony – może wprowadzająca nieco świeżości w „obły” i miglancowaty język zawodowych polityków, zawsze podszyty partykularną tendencyjnością.
Czy ludzie kultury powinni mieszać się w to wszystko? Jak najbardziej – nie ma powodów, by trzymali się na uboczu i uciekali od aktywności opiniotwórczej. Prawdą jest jednak, że sam „mandat artysty” niczego nie daje – trzeba jeszcze mieć wystarczającą przenikliwość sądów i trzeźwe przekonania, a artyści, gdy schodzą za bardzo na ziemię, nie zawsze wiedzą, jak się po niej stąpa i stąd estradowa „kukizowatość” ich komentarzy…