Doznania heretyka
Wpis dodano: 12 listopada 2014
Wczorajszy Dzień Niepodległości zakończył się w Warszawie kolejną bijatyką „młodzieży patriotycznej”, co wieczorem oglądałem w TV z zażenowaniem. Sam doznałem doświadczenia zupełnie odmiennego. Otóż kiedy na Rondzie Waszyngtona fruwały w powietrzu kamienie i pałki, ja BYŁEM W KOŚCIELE. To wydarzenie dla mnie znaczące, ponieważ moja edukacja i kindersztuba religijna skończyły się wraz ze śmiercią mojej babci, kiedy miałem 10 lat. Owszem, bywałem potem w wielu znanych i pięknych kościołach, ale wyłącznie jako turysta. No i na pogrzebach, niestety.
Cóż takiego uszczknęło moją ateistyczną, podłą duszę? Otóż Czesław Ganda, znakomity menadżer kulturalny z Gorzowa Wielkopolskiego, przygotował widowisko poetyckie pt. „Deo et Patriae”, do występu w którym mnie zaprosił. Działo się to w kościele Św. Antoniego Padewskiego przy ulicy Senatorskiej – starym i pięknym. Wiersze czytali: Roman Habdas, Zosia Mikuła, Paweł Soroka, Krysia Woźniak, Majka Żywicka-Luckner, no i ja. Do tego była świetna oprawa muzyczna i cztery piękne pieśni wyśpiewane przez znakomitą dwójkę młodych: Oliwię Królikowską i Sebastiana Gawlika. Wszystko to naprawdę cudnie wybrzmiało – w dobrej, unisonej aurze. Kościół nabity był ludźmi…
Byłem pewny, że to koniec, ale zaraz potem rozpoczęła się msza święta. Dla takiego bezbożnika jak ja celebra okazała się frapująca. Obrządek mszalny dopracowany jest w kościele do perfekcji i wyreżyserowany znakomicie. Oczywiście moje heretyckie ucho wyłapywało „tendencyjność” różnych sformułowań – tak mocne podporządkowanie aksjologii ludzkiej nakazom boskim wydało mi się przerysowane. W kazaniu padały też słowa, które czasami mnie zaskakiwały. Np. było tam zdanie o powinnościach kobiety i mężczyzny. Zaczęło się od słów, że kobieta powinna być gospodarna… Pomyślałem sobie: jakie by to było mądre, gdyby ksiądz powiedział, że i kobieta, i mężczyzna powinni być gospodarni. No ale tu się przyłapałem na swoim poparciu wobec ideologii gender, co przecież w Dniu Niepodległości miało nawet swój dodatkowy sens. No i słyszę zewsząd, że z Kościołem się nie polemizuje.
Tak czy owak msza to piękny teatr i już nie marudzę. Nasz występ w kościele zabrzmiał o wiele lepiej niż brzmiałby w salce jakiegoś domu kultury – to trzeba przyznać.
A ta kolejna bitwa, którą potem zobaczyłem w TV to zupełnie inny świat, dziejący się obok. Tak, żyjemy w wielu rzeczywistościach naraz, w innych wymiarach, w innych systemach spraw ważnych. Sacrum i profanum to bracia bliźniaczy. Zawsze o tym wiedziałem, lecz tym razem przećwiczyłem to na własnej skórze. Świat jest straszny – nadęty i podły zarazem. I tak już zostanie na wieki wieków, amen.