1listopada « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

1listopada

W minioną środę (29.X) miałem z Arturem D. Liskowackim „występy” w kawiarni gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy. Towarzyszył nam Cezary Sikorski. Beata P. Klary i Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk zorganizowały i prowadziły ten wieczór, pomyślany jako zaduszkowy. Mieliśmy mówić o naszych zmarłych znajomych literatach. Więc mówiliśmy; rozwijaliśmy tę naszą sepiową taśmę pamięci i wspomnień. Niekoniecznie ponurą, bo przecież tyle zwyczajnych i pogodnych rzeczy można opowiedzieć o zmarłych.

Już jakiś czas temu opublikowałem w tym miejscu listę około 150 poetów i prozaików, którzy odeszli. Była to moja bardzo prywatna lista, gdyż wymieniałem tylko tych, których osobiście znałem, z którymi było mi dane się zetknąć, w wielu przypadkach zaprzyjaźnić.

W Gorzowie uświadomiłem sobie, że my, ludzie pióra, nosimy w sobie osobny cmentarz – literacki. Nie ma człowieka bez „doświadczenia funeralnego”, zazwyczaj jednak odnosi się ono do osób z rodziny, do sąsiadów, do znajomych z kręgu towarzyskiego i zawodowego… Nasz krąg zawodowy jest specyficzny, gdyż „publiczny”. Pisarze są znani. Wystarczy ich czytać, by się w nas zadomowili. Zżywamy się z nimi.

Ale my – ludzie pióra, powtarzam – żyjemy we wspólnym środowisku. Jesteśmy nietypową rodziną. Owszem, trudną, pełną sprzeczek, a nawet antypatii. Ale to nie ma nic do rzeczy. Tak czy owak „robimy literaturę”, lepiej, gorzej, doskonale – i tak to wszystko czas przesieje i poustawia we właściwym porządku. Czas nas wyrzuci za drzwi lub wyniesie na cokół. Wyniesie nielicznych, a my dzisiejsi, liczni, róbmy swoje, tworząc tzw. „życie literackie”.

1 listopada słowo „życie” zgrzyta w uchu. Jest jakby „nie na miejscu”. Pamiętajmy jednak, że życie nie sprowadza się do bytu indywidualnego. Ono jest przekazywane od setek stuleci i tylko katastrofa kosmiczna powstrzyma ten porządek. Póki co życie można nazwać trwaniem.

Życie literackie przeżyje nas. Jest nie do zdarcia. Mimo malkontenckich alarmów, że ono podupada, że jest byle jakie – to nieprawda. Ono się zmienia, ewoluuje, wciąż znajduje nowe środki ekspresji. I znajduje nowych odbiorców.

Nasze książki zostawią jakieś świadectwo czasu. W nich przetrwamy, choćby zmurszali, na bibliotecznych półkach. Co jakiś czas jednak ktoś tam zajrzy i znajdzie dla siebie coś ciekawego. A jeśli nikt nas nie odkryje, to żyjąc i pisząc choćby na Berdyczów wzbogacamy własne życie o tzw. „wartość dodatkową”.

Myślę, że przedmiotem naszych trosk nie powinien być nasz sukces. Jeśli wypełniamy własny żywot „przestrzenią kulturową”, to stajemy się właścicielami osobliwego bogactwa. Czy ono też zamieni się w proch? Otóż istnieje od niedawna w kulturze pojęcie tzw. memów, czyli kodów kulturowych przekazywanych następnych pokoleniom. W ten smutny dzień 1 listopada pomarzcie sobie o tym, żeby zamienić się w mem. Amen!

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP