Język czy treść? « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Język czy treść?

Od zawsze zastanawiam się, co bardziej cenię w poezji: język czy treść? Odpowiedź rzecz jasna znam: najbardziej cenię ten syndrom, kiedy poeta wyjątkowym językiem opowiada coś ważnego. Często jednak te dwa walory się rozmijają. Pierwszy wariant: wiersz czyta się dobrze, z zaciekawieniem, bo język jakoś porusza naszą wyobraźnię, nie jest banalny, jednak gdy tę pomarańczę wycisnąć, to miąższu sporo, lecz soku mało. W wariancie drugim mamy do czynienia z problemem wartym wiersza, lecz odzianym w liche ubranko słów. Innymi słowy: niektórzy mają sporo ważnego do powiedzenia, lecz nie posiadają talentu stającego na wysokości zadania, inni umieją tkać dywanik słów w zupełnie ładny sposób, ale banał przekazu niewarty tego wysiłku.

Nie istnieje poezja „bezjęzykowa”. To właśnie język ustanawia odmienność poezji od innych rodzajów mowy. Przykładamy więc do talentu językowego autorów sporą wagę. Czasami zbyt sporą, a to dlatego, że sam design języka nas kręci. Mówimy wtedy o autorze: o!, on jest oryginalny, on mówi nowym językiem. Tak, to ważny walor. Sęk jednak także w tym, by po rozpakowaniu językowego pudełka znaleźć w nim także walor treści, czyli ważny przekaz. Jakąś mądrość życiową, jakieś poruszające przeżycie, jakąś filozofię i treść istnienia. Apoteozę albo dramat, jakie nas nie tylko poruszą, ale i zmuszą do myślenia. Coś nowego dorzucą w nasz poznawczy i aksjologiczny horyzont. Opowiedzą nam świat, o jakim do tej pory nie słyszeliśmy.

Zabawa samym językiem nie wystarcza. Choć wyobrażam sobie (a nawet znam) wiersze, które mówią „o duperelach”, a są piękne. Jak na przykład ten wiersz Norwida o listku do szybu przyklejonym, deszczu kropelce… Tyle że Norwid na tym poziomie nie utknął i raczej cenimy go za intelekt i ważkość przekazu. Podobny problem jest z lingwistami. Ach, jak oni lubią bawić się językiem, wyczyniać z nim łamańce, ustawiać lub deformować słowa w nieznane nam dotąd współbrzmienia, skojarzenia i sensy. Tyle że w tej zabawie niełatwo być Przybosiem czy Karpowiczem – oni wymyślali nowy język, aby odkryć nową strukturę świata i ludzkiej osobowości. Aby pokazać hermeneutyczną stronę języka, czyli osobliwy mechanizm mowy wiecznie otwartej, która nas konstytuuje i wciąż stawia wobec nowych pytań. Pytanie do „domorosłych lingwistów” jest takie: dlaczego bawiąc się językiem nie dbają o jego przekaz? Dlaczego proponują nam zabawę bez treści?

Być dobrym poetą to dla mnie mówić w niebanalny sposób o niebanalnych sprawach. Ja sam zawsze byłem bardziej „poetą treści” niż „poetą języka”. Chyba nigdy nie udało mi się znaleźć tego syndromu, jaki powyżej wychwalam. Życzę Wam tego spełnienia. Choć istnieje jeszcze jeden problem: problem uniwersalizmu. Galopada poetyk zwielokrotniła swoje tempo. Kiedy osiągniecie już jako taki sukces, przyjdzie następna generacja i „unieważni” Wasz język. Prawdziwy sukces osiągną tylko nieliczni, którzy przeskoczą generacyjne mody i zasieki.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP