Arteria dobrych tekstów
Wpis dodano: 22 sierpnia 2014
Łódzki kwartalnik artystyczno-literacki „Arterie” ukazał się już w kilkunastu numerach, w tym roku otrzymaliśmy kolejne trzy numery pisma. To jeden z tych „żurnałów”, które robione są kunsztownie, tzn. z dbałością o ciekawy, artystyczny design. Na dodatek do kolejnych numerów załączane są kolejne tomiki poetyckie wydawane pod auspicjami „Arterii”.
Najnowszy numer podporządkowany jest hasłu „Utopia i Krach”. Tego typu monotematyczne wątki okazują się bardzo nośne i cenne. Pismo nie chce być tylko luźnym workiem z tekstami; ono ma ambicję analizowania istotnych trendów i zjawisk kulturowych. Tym razem na 156 stronach dużego formatu udało się redaktorom i autorom zaprezentować wiele ciekawych tekstów i poglądów.
Nie zamierzam tu recenzować całego numeru, a tylko skupić się na dwóch znakomitych wywiadach. Pierwsza rozmowa toczy się z prof. Przemysławem Czaplińskim i nosi tytuł „Taka polska katastrofa”. Czapliński mówi ciekawie o korelacjach „polskiej tożsamości” z polską kulturą oraz o współczesnych przemianach tego związku. Tu pada m.in. takie ciekawe zdanie: Ponowoczesność, która została nam po zwątpieniu w idee oświeceniowe, jest nowoczesnością bez misji. Chodzi o to, że po kilku ważnych doświadczeniach historycznych uległa dekonfiguracji nasza mentalność, o czym literatura zaczęła opowiadać. To są „krajobrazy po bitwach”: Katastrofa jest piękna nawet wtedy, gdy jeden kamień powieściowy porusza lawinę – nie zaś tylko wtedy, gdy literacki nalot dywanowy przenicowuje całą codzienność. Nawet z utopijnym efektem: Dzisiejsze utopie (…) spełniają swoje zadanie wtedy, gdy na naszych oczach ponoszą klęskę. To – przyznajmy – piękne pojmowanie katastrofy i utopii; zakłada ono, że w tym trudnym do zaakceptowania mechanizmie tkwi siła postępu. „Społeczeństwo awarii” to jednak – moim zdaniem – „społeczeństwo walki”. Obecnie – zdaniem Czaplińskiego – mamy do czynienia z utopią rozwijaną jako ciąg dalszy awarii… No i wielce interesujące jest w tej rozmowie pojęcie decyklingu (to odwrotność recyklingu). Czapliński stwierdza: Decyklistą jest każdy pisarz, który potrafi psuć szyki społecznym dyskursom. Każdy, kto umie wciągać języki zbiorowej komunikacji do swojej niszczarki. Ha! To jedna z najbłyskotliwszych definicji nowoczesności, jaką słyszałem!
Nie wchodzę tu już w inne szczegóły tej rozmowy, jednak muszę podkreślić, że dawno nie czytałem tekstu tak bardzo zderzającego historię i historiozofię z panoramą przemian i trendów literackich naszego czasu. Niby sprawa jest oczywista: wszystko to kisi się w jednym tyglu, a jednak dostrzegać to, kojarzyć i rozumieć – sprawa niełatwa. Świetna, pouczająca rozmowa!
Drugą rozmowę „Arterii” prowadzi Robert Rutkowski ze Sławomirem Płatkiem. Rzecz osobliwa: jej przedmiotem jest wiersz Płatka repryza z tomu Awaria migawki. Przytaczam wiersz: człowiek przechodzący przez kadr zostawia / ciemny ślad na kliszy / chodź przyjacielu spróbujemy powoli naświetlić / rzeczy subiektywne prze obiektyw bez retuszu grubym ziarnem / zasiejemy strach głęboko w monochromatyczny wieczór wypłyniemy na papierze / kąpanym w etanolu / przekonamy się ile jest w ciemni tych śladów które / każdy widzi inne ale słowa niech wychylają się z bieli / a brunatne postacie nikną w zaułkach w dokumentach tylko to jest pewne / ktoś kiedyś będzie szukał śladów.
Tak, to bardzo ciekawy wiersz. Sam Płatek w tej rozmowie mówi o nim tak: …człowiek jest fragmentem większej konstrukcji. Po jednej stronie jest tak zwany system, po drugiej – sumienie, zwątpienie, ale też wszystko, co pozytywne – wiara, celowość. Ech, ta wieczna gra pozytywów z negatywami! Sól ziemi naszej. Ale w tym galimatiasie trudno czasami odnaleźć się czytelnikowi. Płatek otwiera wątek autorskiego i czytelniczego „nieporozumiewania się”, co wyposażone jest w oczywistą tolerancję: Posadziłem dookoła tego tomiku kilka hektarów lasu, w którym naprawdę wszystko może się zdarzyć (tu od razu skojarzyła mi się teoria „dzieła otwartego”). Co ciekawe: autor zwierza się, że ten akurat wiersz pisał niemal rok. Spróbujcie przeczytać to dziełko kilkakrotnie, w pewnych odstępach czasu – zobaczycie jak nowe skojarzenia może ono Wam zaserwować.
Płatek zresztą sam mówi, że jest fanem pisania intuicyjnego, choć twierdzi, że to ścieżka zbyt łatwa. Ale przyznaje, że nie zamierza się o takie oceny kłócić, bo ostatecznie o wszystkim decyduje rezultat, czyli to, czy wiersz jest dobry czy zły. Ważne zdanie: Nie można oceniać literatury za to, jak przystaje do jakiej doktryny. Nawet byłem tym zdaniem co nieco zdziwiony, bo miałem Płatka za większego doktrynera – widać, myliłem się. I tu kolejny cytat: chciałbym, żeby wiersze pozostawały czytelne na płaszczyźnie znaczeń, ale też nastrojów, intuicji – i żeby otwierały ścieżki, do których same się udają, nawet beze mnie. To bardzo ważna deklaracja. Poza tym znajdziemy w tej rozmowie kilka innych zasadniczych stwierdzeń na temat recepcji wiersza. O języku „niekomunikatywnym” Płatek mówi jasno, że nie można go wznosić do rangi doktryny. I dodaje, że jednak musimy w sobie wyrobić gradację odróżniającą arcydzieła od gniotów. Gnioty wszakże panoszą się w dobrotliwej przestrzeni Internetu. Kiedyś była silniejsza polaryzacja, teraz panuje wszechpotężny środek, któremu się wydaje, że jest dobry, bo jest wielki. A pamiętajmy: bycie w masie wyklucza bycie w elicie.
No proszę: obaj panowie spotkali się, by pogadać o jednym wierszu, a wyszła z tego rozmowa o sprawach zasadniczych, fundamentalnych, uniwersalnych. Brawo, brawo! I zachęta: czytajcie „Arterie”, to dobre, często zaskakujące swoimi pomysłami tematycznymi pismo.