Harmonia « Poezja, krytyka, kultura Leszek Żuliński
 

Harmonia

Jest nas za dużo. A skoro za dużo, to wiadomo, że walczymy o naszą Lebensraum, o podział tortu i miejsce w pierwszym szeregu. Gdyby nas było – powiedzmy – dziesięcioro, to założylibyśmy enklawę. I gdybyśmy nie mieli konkurencji, to żyłoby się jak w raju. Ale tak dobrze nie ma – poetów w Polsce jak jesiennych liści na wielkim trawniku. No, niby to ładny dywanik, lecz gdy się przyjrzeć, to pełen bałaganu, rozgardiaszu i jakiejś dziwnej sejsmiki, która powoduje, że jedne liście przykrywają inne. Pod warstwą cudownych jesiennych kolorów rozrasta się warstwa butwienia. Ten kompost musi bulgotać.

Podzieleni jesteśmy na grupy, gildie, sekty, kółka wzajemnej adoracji i księstewka toczące nieustanne wojny. Nawet jeśli ktoś z nas jest singlem nieprzynależącym do żadnej „partii poetyckiej”, to na ogół posiada swoje sympatie i antypatie. Pytanie ważne brzmi: czy tym drugim koniecznie powinniśmy dawać wyraz? Czy środowiska twórcze muszą być tak zantagonizowane i pofragmentowane?

Obawiam się, niestety, że muszą. Każda konkurencja wytwarza te fluidy i jest to poniekąd zjawisko naturalne. Sprawą kultury osobistej jest powściągliwość sądów i dobra wola. Życzliwość i umiejętność budowania dobrego sąsiedztwa. Gotowość do dzielenia się tortem.

Moja teoria jest taka: nie oglądać się na innych. Robić po prostu swoje. Tylko trzeba wydeptać własną ścieżkę. Na tyle własną i sensowną, by nagle zaczęli nią kroczyć czytelnicy. Na splendory nie liczyć, zrozumieć, że pisze się nie dla zaszczytów, lecz z potrzeby autoekspresji.

Widzę taki obraz: jakiś zakątek ziemi, położony daleko od zgiełku… Chatka; przed nią ławeczka. Siedzi sobie na tej ławeczce dziadek, czasami 20-letni, i gra na akordeonie. Dla kogo gra? Dla siebie! Powoli zbliżają się sarenki od niedalekiego wodopoju, zajączki kicające w pobliżu, sroki przestające z zachwytu drzeć dziób… I cały ten mały świat zastyga w słuchaniu muzyki. W powietrzu fruwa „wartość dodana” do Natury!

No, ale wymyśliłem słodką, z lekka grafomańską scenkę! Ale coraz bardziej wierzę w taki mechanizm. Sam już mam dosyć zgiełku, przeciągania liny, wygrażania nerwowemu światu pięścią. Wyścigu szczurów i pisku opon na zakrętach. Samozwańczych autorytetów i nieustannego naprawiania świata, zwłaszcza przez tych, którzy go psują. Przerostu ambicji i imperatywu sukcesu.

Świat jest dysharmoniczny – zawsze taki był i taki będzie. Tylko nasza wewnętrzna harmonia może go uładzać. Czy słowo „uładzić” jest bliskie słowu „ułuda”? Nie! „Uładzić” pochodzi od „ładu”, „ułuda” – od „łudzić”. Poezja bierze się ze świata złudzeń, jednak złudzenia mogą uładzać.

Ale czymże jest sztuka? Właśnie mariażem i mirażem takich nadziei.

BLOG

 

Copyright © 2006-2019 www.zulinski.pl
Strona oparta na WP