Państwo Poetów? Nigdy!
Wpis dodano: 28 lipca 2013
Kalendarz jesienny już mi się zapełnia. Będzie kilka wyjazdów w sierpniu i wrześniu – na warsztaty i spotkania autorskie. Będzie warszawska Jesień Poezji i gorzowska Furmanka. Od października zaczną się moje zajęcia ze studentami, na szczęście nie mam ich wiele, więc obciążenie niewielkie. Coraz bardziej wyjazdy mnie męczą, lecz i nieustannie cieszą. Widywanie starych znajomych i nowych, młodych nieznajomych to niemały afrodyzjak literacki i dar z nieba polegający na tym, że ma się kontakt ze „wstępującymi” autorami i zjawiskami. Taka wiedza bardzo pomaga w uprawianiu krytyki literackiej. Wprawdzie do oceny tekstu nie jest konieczna znajomość z autorem, ale w zrozumieniu nowych tendencji i przemian pomocna jest bardzo znajomość i dyskusje z ludźmi.
Istnieje bałagan w tym wszystkim. Z jednej strony internet jest znakomitą wspólną przestrzenią wszystkich autorów, a z drugiej jednak lokalna specyfika i „temperatura”, to osobny mechanizm kreatywny i poezjotwórczy. Z doświadczenia wiem, że niemal wszędzie wystarczy jeden zapaleniec, który potrafi za sobą pociągnąć coś twórczego i fajnego oraz zarazić innych literaturą, a nawet talentem organizatorskim.
Czy to jest potrzebne? Tak, bo inaczej wszystko sprowadzałoby się do pisania „do szuflady”. Zbiorowość może więcej i zaraża się nawzajem swoim zapałem oraz wiarą w sens pisania. Zbiorowość tworzy sobie przestrzeń autorską i czytelniczą.
Moim pierwszym „stowarzyszeniem twórczym” było kółko filatelistyczne w powiatowym miasteczku. Zdradziłem szybko to hobby, ale pamiętam, ile pozytywnych emocji wtedy mi dawało. Na marginesie: Andrzej Waśkiewicz do końca życia był zagorzałym filatelistą i zawsze mi się w Nim to podobało. Chyba jeszcze Lech Konopiński z Poznania to jeździec jakiejś szkoły wyższej w filatelistyce.
Wciąż czytam jakieś artykuły przekonujące, że to państwo powinno wychowywać poetów i czytelników. Nie! Państwo nie powinno przeszkadzać i powinno pomagać tam, gdzie może. Także filatelistom. Ale tego typu fascynacje z natury bywają naturalne i oddolne, indywidualne, a nawet „intymne”. Nie są one funkcją żadnych mecenatów, lecz „produktem” usposobienia, naturalnych skłonności i zainteresowań.
Szczerze mówiąc, nie chciałbym żyć w Państwie Poetów. To byłaby utopia i farsa. Wolę, żeby Poeci miewali się dobrze w Państwie Inżynierów, Ekonomistów i Przedsiębiorców.
No ale miło jest jeździć po Polsce i słyszeć, że imprezę literacką sfinansowała biblioteka, dom kultury, gmina, miasto, powiat, a nawet czasami sam Pan Wojewoda albo Pan Minister.
Ale o czym ja tu chciałem? Eeeee, już nie pamiętam. Jesień literacka mi się zapowiada i to bardzo cieszy. No właśnie, tylko to chciałem Wam zakomunikować 🙂