Pamiętnik znaleziony w szpargałach – część I
Wpis dodano: 11 stycznia 2019
13 marca, wtorek
(88 kg, dzienna dawka kalorii: 4500, papierosy – 35 sztuk, alkohol – 0, wygrana w totka – 0)
Dziś imieniny Bożenki. Kupię tulipany i polecę. To jej się należy. A może chanel, piątkę? Eeee, bez przesady. Jednak trzeba przyznać: ona jedna nie truła, że za dużo jem, że za dużo palę. Na moich imieninach śpiewała „Sto kilo, sto kilo…”, i to z jakim wdziękiem… W gmachu PSL na Grzybowskiej chciała mnie zgwałcić w windzie; nie zdążyła, tylko cztery piętra, ale wystarczyło, żebym poczuł się zdobywany. Czy dziś są jeszcze takie kobiety? Na ulicy obejrzałem się za jedną siusiumajtką, żona podchwyciła mój wzrok i tylko strzyknęła mi jadem w ucho: „Uważaj! Co tydzień – dyskoteka”. Perfidna, wiedziała gdzie trafić, od razu mi przeszło. Ale do Bożenki wpadnę.
18 marca, niedziela
(87,70 kg, papierosów – 0, wczoraj w totka – trójka, kompletne odwodnienie)
Już jedenasta rano? Ale popiliśmy u Zbyszka! Nie mogę palić, połykam hektolitry sodowej, głowa pęka. Ktoś powiedział niezły dowcip: wódki dzielą się na dobre i bardzo dobre. Dobre to: denaturat, metanol, borygo, clerasil, przemysławka, orzechówka… Reszta to bardzo dobre! Brrr! Nigdy więcej. Choćbym był Charlesem Bukowskim, to nie mógłbym o dzisiejszym dniu wydusić ani słowa więcej. Chcę umrzeć. Czy jakakolwiek kobieta byłaby zdolna zrozumieć ten stan katartycznej udręki? Stan, który zbliża nas do metafizyki absurdu? Cierpimy, ale alkoholowa trajektoria gwiazd wiedzie nas do Absolutu, uwalnia byt od parszywej ziemskości i daje halucynacyjną wolność. Co kobiety wiedzą o wolności?
21 marca, środa
(88 kg, papierosy – w normie, alkohol – 0, dieta – 0, pogoda ducha – 0)
„Zamienię golenie na miesiączkę” – jakiś kretyn napisał to graffiti na murze. A może wcale nie kretyn? Położyłbym ciało na poduchach, rzęsy na policzkach, leżałbym sobie i pachniał… Kupiłbym pończoszki jak mgiełka, coś pod spód od Diora, flakonik u Guerlaine’a… Nuta wiosennej łąki przepleciona delikatną nitką wanilii z posmakiem cierpkiej jeżyny na trzecim planie. Co? Ale przebierałbym w facetach! Albo nie, brałbym jak leci, niech żyje bal! O nie, nie mieliby problemów ze znalezieniem punktu G.
Co ja tu plotę? Na pojutrze mam napisać biznes-plan dotyczący wdrożenia nowego brandu w sieci marketów MCC. Zbyszek dzwonił, czy byśmy nie powtórzyli wczorajszego wtorku w sobotę? Hm?
Ten krótki cykl będzie nadal kontynuowany przez dwie kolejne soboty.